W czym lepsi są dziennikarze kolorowych gazet, którzy mogą dowoli szaleć na nartach, podczas gdy wycieczki pracowników ZUS uznawane są za skandal? Przecież finansowane są dokładnie w ten sam sposób…
Jak w każdym normalnym kraju respektującym prawa pracownicze, w Polsce funkcjonuje system wsparcia socjalnego. Jego zasady określa ustawa o zakładowym funduszu świadczeń socjalnych (ZFS). Mało kto miał potrzebę poznawania szczegółowo jej przepisów, ale nie znam nikogo, kto by z ich dobrodziejstw nie korzystał.
Ustawa nakłada na każdego pracodawcę zatrudniającego ponad 20 pracowników obowiązek utworzenia funduszu, na którym gromadzone są środki przeznaczane właśnie na wsparcie socjalne. Obowiązek taki ma więc tak samo ZUS, jak i wydawca dziennika „Fakt”. Firma, która takiego funduszu nie utworzy naraża się na grzywnę.
Trzeba przy tym wyraźnie podkreślić, że gromadzone w funduszu socjalnym środki pochodzą wyłącznie z odpisu od funduszu wynagrodzeń, a więc – mówiąc w skrócie – z pensji samych pracowników, którzy sami też określają zasady korzystania z tych środków. Najczęściej wykorzystuje się je na dofinansowywanie obiadów w stołówce, tzw. wczasów pod gruszą, albo biletów do kina czy teatru. Zdarza się, że firmy „fundują” w ten sposób swoim pracownikom zajęcia na basenie, czy w siłowni, a inne wysyłają ich na narty.
Pieniądze zgromadzone w ZFS nie mogą być przeznaczone na inny cel niż wsparcie socjalne. ZUS nie może więc przeznaczyć ich np. na podwyższenie emerytur czy rent. Te pieniądze należą wyłącznie do pracowników i tylko oni mogą je wydawać.
Zarzucanie pracownikom ZUS marnowania publicznego grosza w tym kontekście jest jawną hipokryzją ze strony dziennikarzy. Oni robią dokładnie to samo – ale do siebie pretensji nie mają.