Czy z radości zarżniemy TVP? Z niepokojem słucham różnych pomysłów na naprawę TVP, która jak żadna inna stacja wymaga gruntownej naprawy. Otóż słyszę o tym, żeby pozbawić publicznego nadawcę reklam i tak powstałą lukę w budżecie załatać lepiej ściąganym (np. z rachunków za prąd) wpływem z abonamentu. Mam nadzieję, że ta idea nigdy nie wejdzie w życie i umrze na etapie jej wygłaszania. Jestem przekonany, że obniży to przychody telewizji a co gorsza nie da jej rozwojowej perspektywy. Jeśli Prawo i Sprawiedliwość chce wzmocnić media państwowe to musi im dać narzędzie, czyli pieniądze. Widzimy na rynku reklam, że kaganiec w postaci nieprzerywania programów i filmów spotami działa a nadawcy prywatni pozostają konkurencyjni. Jednocześnie TVP ma poważny dopływ środków z reklamy, które w miarę rozwoju rynku w Polsce rosną i zapewniają stacjom publicznym możliwości produkcyjne, które znacząco wzmacniają je na tle innych emitentów. Zatem są budżety na produkcje misyjne i wymarzone przez prezesa Kaczyńskiego – Hollywood w Warszawie. Idea jest niezła, ale realizowalna tylko w przypadku obecnego status quo z dodatkiem lepiej ściąganego abonamentu. Zatem nie pozbawiajmy telewizyjnego tygrysa zębów. Jeśli chcemy silnych, wpływowych mediów państwowych, które będzie stać na skuteczne edukowanie Polaków i współfinansowanie znaczących produkcji filmowych musimy dokładać do tego pieca i z abonamentu, i z reklam. Inaczej, odpuszczając budżet z domów mediowych zrobimy nieuzasadniony prezent konkurencji – nie zyskując nic. Musiałem to napisać w tym czasie, żeby móc powiedzieć: A nie mówiłem