Na kupionym ebooku widnieje klauzula, że egzemplarz został wygenerowany specjalnie dla mnie. Widnieje tam mój login i mail. Super. Moja własność. Naszła mnie tylko taka wątpliwość. Książkę drukowaną jak pożyczę, to odzyskam spowrotem (mam te swoje sposoby). A co z ebookiem? Skoro własność, to mogę nią dysponować. Kto mi jednak zagwarantuje, że ten przysłowiowy ktoś odeśle mi mój egzemplarz ebooka?
Jak mam zapobiec łamaniu praw autorskich jako właściciel, skoro nie zmuszę, co więcej – nie przypilnuję, nikogo, aby nie kopiował, nie udostępniał nikomu dalej mojej własności? Pytanie teoretyczne, bo ja nie tracę poprzez kopiowanie przez innych. Traci jak zwykle autor, bo mniej osób kupi, koro może mieć za darmo. Teoretycznie jednak również ja mogę mieć kłopoty z tego powodu.
To, że luki w prawie w tym temacie są mocno obszerne, to jasne. To moja zajawka i case do rozważenia przy pracach legislacyjnych. Może kiedyś szanowny parlament zajmie się sprawami cyfrowymi. Hope so.
Komentarze