Pamiętacie tą reklamę, w której TurboDymoMan zawstydzał wszystkich? Dokładnie tak zawstydzają kobiety mężczyźni, którzy królują w kuchni. Mimo, że jestem zadeklarowaną – choć wciąż niezrzeszoną – feministką, trudno mi odnaleźć się w sytuacji dzielenia z mężczyzną nie tylko łóżka, ale także kuchni.
Seriale w TVN oswajają nas z wizerunkiem kobiety – cyborga. Nowoczesna mama, najlepiej samotna, zapierdala do swojej nowoczesnej pracy aż się za nią unosi nowoczesny kurz, w domu ma nowoczesną kuchnię z „wyspą”, w której wieczorami przyrządza szybkie, nowoczesne sałatki i rowerek stacjonarny – również nowoczesny – przed swoim ultrapłaskim nowoczesnym telewizorem (plazmowym). Po pracy z upodobaniem praktykuje pilates z koleżankami plotkując lubieżnie o mężczyznach – jak na nowoczesną, wyzwoloną kobietę przystało – a potem idzie na drinka z kolegą – gejem. Gdzieś po drodze zapodziewa dziecko – prawdopodobnie zapomniała odebrać z przedszkola, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło i w kolejnym odcinku podczas przeprowadzania castingu na nianię poznaje Nowego Mężczyznę Swojego Życia. Który ma rękę do dzieci i lubi je z wzajemnością, dzięki czemu seria kończy się happy endem i wszyscy są zadowoleni. I nowocześni.
I o ile do wizerunku Kobiety Pracującej w garsonce i szpilkach – niekoniecznie wygodnych – zdążyliśmy już przywyknąć, nie dziwi nas managerka, inżynierka ani dyrektorka, to wciąż nieco frapuje ministra – ale powoli i z nią zaczynamy się oswajać. O, autokorekta podkreśliła mi managerkę, a tak lubiłam WordPressa.
Nauczona obrazami, którymi mnie karmią, zbudowana wzorcami, które każą mi naśladować, biegnę do pracy co sił w nogach, robię studia które dobrze brzmią, realizuję się w tańcu, który jest modny. Od mężczyzn, z którymi się spotykam słyszę zazwyczaj bo Ty tak ogarniasz życie, a ja nie, bo Ty tak sobie dobrze radzisz, a ja tylko pracuję i nie mam czasu na nic innego. Zawsze uważałam to za przykład skrajnej głupoty. Niech każdy układa sobie rzeczy wedle własnego uznania i możliwości, nie mam recepty na szczęście i to jak składam klocki, którymi się bawię to zdecydowanie nie jest jedyny słuszny sposób. O ile w ogóle można nazwać go słusznym.
Jak zaczniesz je składać inaczej, to wyjdzie Ci coś innego.
Tylko, że potem to ja poznaję kogoś, kto odbiera mi moje terytorium. Nie mam problemu z przejmowaniem męskich wzorców realizowania się zawodowo, lubię aktywność na każdej płaszczyźnie i nie wyobrażam sobie tkwienia jak kołek w porządku z góry ustalonym, przy garach tych samych, które dzierży moja matka, okupowała babka i którymi wojowała prababcia. Ale fajnie jest powiedzieć chodź, upiekę Ci coś dobrego, fajnie jest usłyszeć co mi dziś dobrego ugotowałaś?
A kiedy słyszę z męskich ust nazwy dań, których dotąd nie znałam, kiedy mają one smak, którego wcześniej nie potrafiłam sobie wyobrazić, kiedy wiem, że tego nie potrafię i najpewniej w najbliższym czasie się nie nauczę – jest mi niezręcznie. Facet zabiera mi jedyną broń, jaką miałam i zaczyna ze mną walczyć. Niby fajnie, nic nie muszę, wszystko mam i żadnego babrania. Do tego – zamieniamy się rolami – jest modnie i nowocześnie.
Tylko jakoś nie wyobrażam sobie siebie w sobotni poranek siedzącą na fotelu i czytającą gazetę. Chociaż lubię sobotnie wydania. Bo są Wysokie Obcasy.
Tak, snobizm w kuchni jest równie podejrzany, co każdy inny. Na nasze nieszczęście, nie żyjemy we Francji czy Italii, gdzie kuchnia i jedzenie, są bardzo ważnym elementem kultury. Zarówno narodowej, jak regionalnej.
Polecam wołowinę po wiedeńsku. Proste danie, smaczne, chociaż dość ciężko strawne.
Pozdrowienia.