Niedawno, gdy przetaczała się przez nasze media dyskusja o lustracji dziennikarzy, prezes SDP Krystyna Mokrosińska tak odpowiedziała na pytanie dziennikarki „Rzeczpospolitej” o zasadność lustracji redaktorów „Kwietnika” czy „Konia polskiego”: „W stanie wojennym w takich dziwnych miejscach pracowali bardzo dziwni ludzie. A co im szkodzi się zlustrować, mają coś do ukrycia?” Hm. Telewizja publiczna, od zawsze zależna od doraźnej polityki, zawłaszczana przez kolejne ekipy rządzące, „dziwnym miejscem”, według prezes SDP, nie jest.
Ani Polsat, który powstał w dość zagadkowych okolicznościach. Ani TVN, który z dobrodziejstwem inwentarza przejął niektórych „dziwnych” pracowników TVP. Ani „Gazeta Wyborcza”, bardzo długo tolerująca w szeregach swoich publicystów długoletniego informatora SB. Ani żadne inne kluczowe medium – pewnie dlatego, że jeśli ktoś zajmuje się „wielką” polityką, to jest w porządku, a na lekceważenie i wzgardę zasługują jedynie ci, którzy ośmielają się interesować czymś innym. A może jednak ludzie zmęczeni i zniechęceni poziomem debaty publicznej mają prawo do tego, żeby mieć swoje pasje? Może ktoś woli emocjonować się tym, który koń wygrał czempionat narodowy, jakie są najmodniejsze w tym sezonie bukiety lub gdzie trzeba pojechać, aby złowić najbardziej imponującego suma, niż tym, kto kogo nagrał, komu nawrzucał Lepper, albo jaki rewelacyjny pomysł edukacyjny przyszedł do głowy Giertychowi? Mam wrażenie, że wzrastająca liczba ludzi oddających się swojemu hobby jest właśnie miarą normalności – bo im stabilniejsza sytuacja, im wyższe dochody, im więcej wolnego czasu, tym radośniej poświęcamy się temu, co naprawdę lubimy.
A prawdziwy hobbysta potrzebuje też swojego medium, dlatego w każdym cywilizowanym kraju wychodzą dziesiątki pism, kierowanych do wąskiego kręgu zainteresowanych, i nikt się temu nie dziwi. Rozumiem jednak, że jeśli zacznę publikować teksty w periodyku poświęconym na przykład koniom arabskim, trafię natychmiast na listę osób „dziwnych” i z gruntu podejrzanych. No bo dlaczego normalny dziennikarz miałby się zajmować takimi bzdurami zamiast tkwić pod Sejmem? Chyba tylko dlatego, że ma coś do ukrycia….
Witam serdecznie Pani Moniko!
Po pierwszym wpisie widzę, że blog będzie ciekawym i pasjonującym miejscem, w którym będziemy mogli poczytać ciekawe historie „z życia mediów”.
Życzę powodzenia!
Mokrosińska jest znana, ale nie z inteligencji
no znana – ups
Nie chcę bronić Mokrosińskiej, ale dlaczego nie mają się zlustrować dziennikarze w takich pismach jak np. Koń Polski? Z jej wypowiedzu nie wynikało, że tylko oni powinni poddać się temu procesowi.
normalny dziennikarz może spokojnie się zajmować takimi bzdurami, ale zdaniem p. Mokrosińskiej powinien się zlustrować.
Jak wszyscy, to wszyscy i tyle. Najwyżej wyjdzie, że jest czysty.
Skoro lustracji ma się poddać środowisko dziennikarskie, które czasem przecież zmienia branże – to w zasadzie nie widzę powodów, by nie lustrować magazynów.
Zerkajac poraz pierwszy rzuca sie w oczy ciekawosc artykulu(blogu)przez pania prowadzonego….pozdrawiam Asia z Italii
jeśli można, proszę pozwolić się zaprosić się na kawę.