Ciekawe, ciekawe. Marki, których pozycjonowanie oparte jest na polskości to często marki ekonomiczne. Najpierw Biedronka, a teraz Amino. Jakby „nasze polskie smaki” zawsze musiały mieć wąsa i czytać Super Ekspress. Jakby polskość była z natury niewyrafinowana, zawsze zachowawcza, zawsze tradycyjna, trochę ciasna, trochę wsteczna. A może wymyślenie marki polskiej na sposób współczesny/nowoczesny jest dużo trudniejsze, bo musi sięgać w przyszłość, ukuć sobie jakiś rodzaj wizji nie karmionej już gankiem z kolumnami i malwami pod oknem? A może nowoczesna polskość jest ekonomicznie nieopłacalna, bo grupa odbiorców byłaby za mała? Ot, taka decyzja na poziomie portfela marek. Chcemy mieć w portfolio markę tanią – zróbmy ją z polskości. Niemożliwe przecież, żeby national premium było zbudowane z polskości – jakbyśmy to w centrali wytłumaczyli???
Nie wiem, co bardziej ściąga markę do poziomu marki ekonomicznej – pozycjonowanie oparte na polskości czy cena. Lidl zbudował się jako „dyskont dla wykształciuchów” kompletnie rezygnując z adresowania polskości. W przypadku Biedronki pozycjonowanie „polskościowe” tylko pogłębia barierę powodującą, że bardzo trudno jej ciągle rosnąć.
Najtrudniej wymyśleć taką polskość dla marki, która będzie wszystkich łączyć – wąsa i wykształciucha.
Smutne, smutne.