Od rana chodzę wzruszony jubileuszem wolności prasy w Szwecji, o którym przypomniało warszawskie poselstwo JKM Karola XVI Gustawa…
Dziś Szwecja obchodzi 250-lecie wolności prasy. #wolnośćsłowa #DefendingFreeSpeech @hfhrpl @SiecObywatelska pic.twitter.com/FNHO9w3GFq
— Ambasada Szwecji (@AmbSzweWarszawa) 2 grudnia 2016
Ćwierć tysiąca lat wolności słowa w kraju, który wciąż jeszcze na przeważającym obszarze jest GO-ZONE, święci się i celebruje zresztą na różne sposoby. Kilka dni temu w serwisie jednego z bardziej znanych dzienników „Dagens Nyheter” znalazłem informację na temat zamachu somalijskiego uchodźcy na kampusie w Columbus. Wtedy moją uwagę zwróciła całkowita „aseptyczność” tego materiału. Nie trzeba znać szwedzkiego, aby to zauważyć. Choć dobrze już wiedzieliśmy, że atakował muzułmanin, uchodźca z Somalii, to artykule nie było o tym nic. Ot jakiś facet znów zaatakował na amerykańskiej uczelni.
(Teraz widzę, że jest wzmianka o somalijskim pochodzeniu, choć wciąż nic o islamie terrorysty oraz o tym,że był uchodźcą – błąd, bo nie zrobiłem niestety zrzutu ekranowego pierwszej wersji)
Nie pierwszy raz podziwiam szwedzką oszczędność w korzystaniu ze wspomnianych na początku setek lat tradycji wolności słowa. Ponad dwa lata temu, po ataku nożowników (też zresztą somalijskich) w IKEI w Västerås z wielką pasją wpatrywałem się w biegłość szwedzkich mediów w omijaniu najistotniejszych faktów w podawanych informacjach. To skromne szwedzkie korzystanie z wolności słowa na pewno nie sprzyjało rozpowszechnianiu pogłosek, że napastnicy ucięli wówczas jednej z ofiar głowę.
Podsumowując – nie można nie podziwiać faktu,że choć mają tak długą tradycję wolności słowa, media szwedzkie w żadnym wypadku jej nie nadużywają. Wręcz przeciwnie – śmiało można powiedzieć, w swojej skromności w ogóle wolności owej nie używają w ogóle.