Jestem głęboko zaniepokojony sytuacją, w której pojawiają się zagrożenie dla podstawowych wolności, wolności słowa i swobód obywatelskich tuż za naszą zachodnią granicą.
Pod pretekstem walki z „mową nienawiści” wprowadza się w tym kraju hybrydową cenzurę wypowiedzi. Hybrydową, bowiem nie opiera się na ściganiu np. sądowym publikowanych treści, jeśli naruszają czyjeś dobra. Jest to pomyślane nieco inaczej – Facebook, Google i Twitter porozumiały się z niemieckim resortem sprawiedliwości w sprawie usuwania w ciągu 24 godzin postów z „mową nienawiści”.
Nazywam to cenzurą hybrydową, bo to specyficzny rodzaj cenzury prewencyjnej. Podobnie jak było u nas w PRL o tym „co godzi w co” decydują urzędnicy a nie wyrok sądu. Definicyjnych wymogów cenzury prewencyjnej nie spełnia ta procedura tylko ze względu na pewne opóźnienie w stosunku do publikacji. Jednak nasuwa mocne skojarzenia z komunistycznymi praktykami Głównego Urzędu Kontroli Publikacji i Widowisk.
Zaniepokojenie budzą też represje spotykające ostatnio w niemieckich mediach dziennikarzy za wyrażanie swoich opinii i poglądów. Należący do koncernu Axela Springera dziennik „Die Welt” zwolnił np. niedawno komentatora Matthiasa Matusska za to tylko, że wiązał zamachy w Paryżu z uchodźcami napływającymi do Europy. Teza publicysty została w wyniku śledztwa potwierdzona. Jednak represji na dziennikarzu nie cofnięto. Przynajmniej nic o tym nie słyszałem ani nie czytałem.
W tej sytuacji apeluję do polskich organizacji dziennikarskich i innych zajmujących się swobodami obywatelskimi, aby zareagowały na zagrożenia dla wolności słowa i demokracji, jakie pojawiają się w kraju nam tak bliskim jak Niemcy.
Sprawa jest poważna, gdyż praktyki cenzorskie, jakie tam są wprowadzane, mogą rozszerzyć się na inne kraje i zagrozić wolności wypowiedzi także w naszym kraju. Może sprawa powinna zostać podniesiona na forum Parlamentu Europejskiego
Pomóżmy Niemcom obronić wolność słowa!