W tym roku złożę swoje relatywnie dobre i oparte na realistycznej ocenie sytuacji oraz aktualnych możliwości życzenia noworoczne przez eliminację.
Czego więc nie życzę?
- Żeby w Ziemię uderzyły trzy statki kosmiczne "nie wiadomo czyje", które zostały ponoć przez służby namierzające wykryte już kilka lat temu i podobno znajdują się już w okolicach Plutona na kursie kolizyjnym z Ziemią, a które, wedle wielu pewnych siebie źródeł, przywalić mogą już w 2011, a w najlepszym razie w 2012.
- Żebyśmy zbankrutowali. Nie. Nie jako państwo, bo jako państwo już jesteśmy bankrutami i żaden rozsądny obywatel nie powinien dać się nabierać grasejującemu czarusiowi, że jest inaczej. Mam na myśli jednostkowe ocalenie stanu majątkowego, o co oczywiście nie będzie łatwo.
- Żeby trwali u władzy i wpływami cieszyli się kuglarze-kieszonkowcy, organizujący pokazy fajerwerki i inne widowiska, podczas których wybierają gapiom z sakiewek, a to procencik VAT-u, a to składki itp.
- Żebyśmy obudzili się po wyborach, które nas czekają, niczym bohater "Dnia Świstaka" ze świadomością, że po raz kolejny czeka nas dokładnie to samo.
- Żeby media zajmowały się tym, czym się obecnie przeważnie zajmują.
Pięć nie-życzeń, jak dla mnie wystarczy. Jeśli ktoś ma więcej i ma życzenie coś dopisać, to proszę bardzo.