Dla mnie #polskawruinie jest bardzo ciekawym przypadkiem do analizy kampanii internetowo-socialmediowych. Jeśli nie była spontanicznym pomysłem pojedynczej osoby, podchwyconej później przez przedstawicieli obozu rządzącego i jego sympatyków a potem także przez opozycję, to można ja uznać przewrotny i inteligentny pomysł na kampanię polityczną, który jednak może się łacno obrócić przeciw pomysłodawcom, właśnie ze względu na nadmierną sardonikę pomysłu.
Zacznijmy od faktów.
Pierwszy post z hashtagiem #polskawruinie opublikował na Twitterze nieznany mi Andrzej Pieniążek 5. czerwca 2015 roku. Puścił potem całą serię podobnych tweetów o wymowie, nazwijmy to, broniącej osiągnięć. W panującym obecnie kontekście politycznym ich sens jest bliski linii rządu i partii rządzących.
Skąd hasło i hashtag #polskawruinie? Mogę tylko zgadywać, że inspiracją były różne wcześniejsze wypowiedzi przedstawicieli opozycji, choć nie przypominam sobie aby jakiekolwiek ugrupowanie antyrządowe lansowało hasło w tym brzmieniu. Wyszukiwanie w internecie nie znajduje wcześniejszych przypadków użycia tej zbitki przez partie opozycyjne.
Inna sprawa, że częścią inspiracji czy akcji pod tym hashtagiem mógł być wielki sukces internetowej kampanii antyrządowej #wygaszone – związanej z sytuacją polskiego górnictwa i ogólnie przemysłu w Polsce.
Tak czy owak hashtag #polskawruinie ruszył onego 5. czerwca i niemal od razu zyskał wielką popularność. Podłączyli sie do niej i przeciwnicy PO, rządu itd., ale wyraźnie dominuje w całym kanale tematycznych #polskawruinie, który powstał przez ten czas, propaganda sukcesu, rozświetlone szklane domy i strzeliste wieżowce.
Zdarzają się zabawne wpadki, jak na przykład publikacja pod tym hasłem zdjęć gdańskiego terminala kontenerowego oddanego akurat w ostatnich dniach rządów PiS, ale ogólnie Platforma całkowicie panuje nad treściami w kanale #polskawruinie.
Jednak jak na razie jest to zabawa światka polityczno-medialno-twitterowego. Powiedzmy, że większość osób w tych środowiskach ma pewien dystans i zna „zasady gry”. Docenia przewrotność polegającą na publikacji treści sprzecznych w brzmieniem hasełka.
Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że hasło to przedostanie się do znacznie szerszej publiczności. I tu tkwi pułapka. Bowiem szersza publiczność znacznie mniej rozumie ironię, a znacznie bliżej jest rzeczywistości i codzienności, która sporo różni się od widokówek publikowanych przez rozbawionych uczestników zabawy #polskawruinie
Bo wielomiesięczna kolejka do lekarza, dzieci, które wyjeżdżają na obczyznę, aby mieć z czego żyć, urzędnik łapówkarz, czy grzebiący w śmietnikach z biedy emeryci, to nie hashtagi.