To nie jest zadanie łatwe, ale jedyne z możliwych jakie teraz każdy powinien wykonać. Oto one. Wyobraźmy sobie…
Wybucha u nas wojna. Każdego dnia na naszych oczach giną ludzie. Strach wokół jest niewyobrażalny. O życie swoje, życie naszych dzieci, bliskich. W niepamięć odchodzą wszystkie plany, marzenia, problemy, które jeszcze do niedawna wydawały się nam kluczowe, teraz nie mają już żadnego znaczenia. Najważniejsze jest tylko jedno, żeby przetrwać, żeby nie zginąć, żeby żyć.
Gdy nadziei już nie ma i gdy szanse na to, by ucichły odgłosy spadających w pobliżu bomb i karabinów zostały zaprzepaszczone, mamy dwa wyjścia. Czekać, aż wojna zapuka do naszych drzwi lub uciekać. Wierząc, że gdzieś istnieje szansa na to, by wszystko zacząć od nowa. To decyzja tym bardziej trudna, że uciekając zawsze narażamy się na jeszcze większe niebezpieczeństwo. Gdy to, co udało się nam w pośpiechu zabrać z sobą nie ma już właściwie żadnej materialnej wartości. Ale instynkt przetrwania jest większy niż wszystko. Pcha nas do tego, by spróbować wykorzystać ten cień szansy, który w nas się tli i nie dać się zabić.
Ruszamy w drogę. Gdzieś do innego kraju, na inny kontynent. Tam gdzie nikt nas nie chce, gdzie nie znają naszego języka, ani my nie znamy ich języka. Tam, gdzie jest szansa uciec przed pewną śmiercią, świat jest inny. Z innymi zwyczajami, których nie sposób pojąć, z inną religią, której nie sposób zrozumieć, ani tym bardziej przyjąć. Ale i tak wolimy to całkiem dla nas nieznane życie, w miejscu, gdzie nas nie chcą. To i tak lepsze, niż pewna śmierć. Uciekamy i zostawiamy za sobą wszystko co mieliśmy, co zbudowaliśmy, co znaliśmy.
I gdy już jesteśmy w obcym dla siebie miejscu. Stłoczeni w grupach ludzi takich jak my, wtedy nasi prześladowcy, przed którymi uciekamy atakują kraj, do którego dotarliśmy. Dokonują makabrycznej i spektakularnej rzezi. Nasz cel ucieczki, miejsce, którego się baliśmy, ale które wydawało się bezpieczne zamienia się w piekło. Na każdym kroku widać ludzi żądnych zemsty za atak, wszędzie spotykamy się z nienawistnymi spojrzeniami. Politycy nazywają nas używając najgorsze możliwe epitety. Każą wracać tam, skąd przybyliśmy.
Człowieczeństwo ma wymiar wtedy, gdy w człowieku widzimy człowieka. Tego, na którego patrzymy, nie tego, którego obwiniamy za błędy i grzechy innych.
https://twitter.com/MarekKacprzak