Wszystko się pomieszało. A musiało tak się stać, bo tam gdzie nie ma jasnych reguł, ocena jest niemożliwa. W takich warunkach nigdy nie wiadomo, kto i co ocenia. Tadeusz Mazowiecki w rozmowie w Newsweeku mówił, że debata o tabloidyzacji mediów trwa w Polsce nie od dziś, ale w tygodniu po ukazaniu się artykułu o trotylu, stało się coś, nad czym media nie powinny przejść do porządku dziennego. I nie przeszły. Debata się rozpętała, bo powiedzenie, że się rozpoczęła byłoby całkowicie nieadekwatne. Tyle, że nie o taką debatę chyba chodziło byłemu premierowi. Wydarzenia nabrały niezwykłego tempa.
Tworzą się nowe tygodniki, szybko przekształcane w tygodniki. W innych, dziennikarze w geście solidarności odchodzą, przechodzą, podążają własną drogą. Niezależni stają się jeszcze bardziej niezależni, po to by być niepokornymi, a czasem nawet krnąbrnymi, a wszystko po to by tylko nie być służalczymi, mainstreamowymi, a zawłaszcza nierzetelnymi. Wszyscy oceniają się nawzajem. Kto pisze źle, kto dobrze, kto pod władzę, kto przeciw władzy, kto głaszcze opozycję, a kto nawala w rządzących. Coraz więcej tych, którzy zawsze będąc w prasie mają coraz większe pojęcie o tym jak nie powinno robić się telewizyjnych programów newsowych. Ci, którzy nie skalali się tekstem, który kiedykolwiek, ktoś im wydrukował, pouczają piszących jak pisać powinni. Oceniają wszyscy i wszystko. Kłopot w tym, że oceny nie podlegają jasnym kryteriom. Wychodzi z tego mieszanka tyle kolorowa, co nie mająca żadnej wartości, bo nic nie wnosi. Nie da się przyłożyć do jednej miary skrajnie różnych kryteriów, jakimi są chociażby elementy ekonomii, warsztatu, rzetelności, przemieszania gatunków.
Kto jak ko, ale dziennikarze słuchać powinni umieć, bo to przecież jedno z naszych podstawowych narzędzi wykonywania tego zawodu. Niestety przywiązanie do własnych opinii jest tak duża, że wielu z nas ulega pokusie szukania potwierdzenia tych tez, a nie dojście do sedna problemu. Marzy mi się taki czas, że z polskich mediów, choć na chwilę znikną przymiotniki. Przestaną się pojawiać stwierdzenia typu: „nędzna opozycja”, „mizerny rząd”, „kiepskie prawo”, „opieszała policja”, itp. Mówmy, piszmy o tym, co jest, mówmy i piszmy bez przymiotników. Te zostawmy naszym odbiorcom. Nie mówmy im, co mają myśleć i jak postrzegać świat. Niech wnioski wyciągają sami. Dyskutujmy o faktach, o danych, o konkretnych wydarzeniach. Gdy mówimy tylko o tym, co nam się wydaje, o tym, co myślimy, o tym, co uważamy za słuszne dziennikarska robota przestaje być potrzebna. Opinii jest wystarczająco dużo – prawdziwych informacji coraz mniej.
Marek Kacprzak
…”prawdziwych informacji coraz mniej”…
oj prawda ci to, prawda … coraz więcej mniemań, domniemań … a prawdy jak nima tak nima … same kłamstwa, które stają się prawdami… albo i nie …:)
pozdrowienia
Tworzą się nowe tygodniki, szybko przekształcane w tygodniki.- to taka onomatopeja
Czy tak jakoś się ślizło
Marzy mi się taki czas, że z polskich mediów, choć na chwilę znikną przymiotniki.- a mi się marzy aby do mediów powrócili …DZIENNIKARZE !
Ślizło
Oczywiście chodziło o dwutygodniki.
Marek! Naprawdę ogarnij się… Bo to co piszesz to zwykła hipokryzja.
Jak nie wiesz dlaczego jest jak jest to zaczep jakiegoś reportera na korytarzu w firmie, który jeździ na zdjęcia i zapytaj o co chodzi, Ci wytłumaczy.
Bo sorry ale ty tylko czytasz, nie walczysz o informacje, nie docierasz do newsów, nie musisz rozstrzygać. Stawiasz się w roli krytyka. Super! To pokaż młodszym jak to należy robić. Dawaj! Zrób porządny materiał i znajdź news’a…