Dla wyborców są sprawy ważne i ważniejsze. Wystarczy wyjść z sal i korytarzy sejmowych, by błyskawicznie przekonać się, że opozycja całkowicie nie rozumie skąd takie zdecydowane działanie PiS i to działanie na dwóch frontach, które układa się w logiczną całość. I to taką, która wbrew lamentom i licznym konferencjom prasowym, da partii rządzącej jeszcze większe poparcie.
Napisał do mnie jeden z widzów, że przekonał się o tym rano, gdy odprowadzał dzieci do przedszkola. Tam ludzie rozmawiają nie o zawiłościach prawnych, nie o tym, kto ma rację w sporze konstytucyjnym i który sędzia ma jaką przeszłość. Ludzie w przedszkolu rozmawiają o programie 500+ i o sześciolatkach, kiedy te pójdą do szkoły. Gdy dołożymy do tego zapowiedzi obniżenia wieku emerytalnego, podniesienia kwoty wolnej od podatku i oskładkowanie wszystkich umów cywilno-prawnych, czyli w praktyce likwidację śmieciówek, to okaże się, że zdecydowana większość Polaków będzie rząd popierać, bo widzi w tym korzyść dla siebie. Korzyść wymierną, taką, którą da się przeliczyć na pieniądze jakie mają w portfelu.
W tej sytuacji spór o Trybunał Konstytucyjny ma sens. Im bardziej krzyczy opozycja, że chodzi o zamach na demokrację, tym bardziej umacnia to zwolenników PiS, że trzeba to zrobić. Ton sporu i narzucona narracja sprawiła, że w tej sytuacji Trybunał jawi się jako organ mocno upolityczniony, a wręcz polityczny, który nie ma nic wspólnego z prawem i staniem na straży konstytucji. W powszechnej opinii obecny Trybunał, to ciało, które co najwyżej będzie blokowało wprowadzenie wszystkich tych ustaw, o których teraz głośno. Czy to uzasadnione twierdzenie? A jakie to ma znaczenie!
Działania PO w powszechnym przekonaniu nakierowane na zaspokajanie potrzeb większych i zamożniejszych, pisanie przez sędziów ustaw dla samych siebie, niemoc, brak prawdziwego lidera i strategicznego planu daje pole działania politykom PiS, którzy precyzyjnie realizują plan. A że cel uświęca środki, to wielu Polaków jest w stanie przymknąć oko na to jak te cele są osiągane, byle w końcu były osiągnięte.
Skoro nagle się okazuje, że nierozwiązywalne przez wiele lat kwestie można rozwiązać błyskawicznie, to poparcie dla takiego rządu będzie tylko rosło. Bo ludzie mają realne problemy i oczekują realnych rozwiązań, a nie tłumaczenia, czemu ich problemy rozwiązane być nie mogą. Przykład umów śmieciowych jest tu przykładem idealnym. Od lat wielu Polaków ma poczucie, że politycy mówią o tym, że nadużycia trzeba zlikwidować, że trzeba rozwiązać problem braku świadczeń emerytalnych i zdrowotnych, że trzeba dyskutować jak zapobiegać nadmiernemu stosowaniu umów śmieciowych. Ileż padło w tej sprawie słów, że tzw. umowa śmieciowa sprawia, że rynek pracy jest bardziej elastyczny, mniej ludzi jest na bezrobociu, młodzi ludzie łatwiej wchodzą na rynek pracy, a fachowcy są bardziej mobilni. Ale wystarczy zapytać tych, którzy są przymuszeni do takiej formy zatrudnienia, tych, którym pracodawca nie pozostawia wyboru, by się dowiedzieć, że pracownicy chcą być traktowani jak pracownicy, a nie tania, szybkowymienialna siła robocza, która dziś nie wie, co w ich sprawie postanowi pracodawca jutro.
Nikomu do tej pory nie udało się zlikwidować patologii i nadużywania tej formy zatrudnienia. Było dużo słów. PiS ma konkretny plan, jak te nadużycia zlikwidować. Nie wiem, czy ten plan zadziała, ale wiem, że dotychczasowe gadanie nic nie dało. Dziś słychać, że ZUS od każdej umowy, tylko doprowadzi do rozwoju szarej strefy. Krzyczą najgłośniej ci, którzy przyzwalali na nadużycia. A skoro tak łatwo nam przychodzi stwierdzenie, że Polscy przedsiębiorcy będą oszukiwać własne państwo i innych Polaków, których zatrudniają, to znaczy, że nie wierzymy, że Polak może być uczciwy. Jedno smutniejsze od drugiego.