Piłkarze ręczni pokazali jak walczyć, by wygrać, jak grać, by nawet przegrywając mieć szacunek za to, ile serca się w rozgrywkę włożyło. Nic dziwnego, że zbiorowo ich pokochaliśmy. I to mimo, że regularnie przyprawiają nas o zawał serca. Fundują nam dreszcowce, a my i tak ich uwielbiamy! I to jak! Na dobre i na złe, czyli miłością absolutną.
Nie ma się co dziwić, że Polsat, który pokazywał mecze polskich szczypiornistów notował rekordy oglądalności. Sport w wykonaniu Polaków ma w sobie coś magicznego. Rekordy oglądalności, które notowała TVP podczas transmisji skoków Małysza ciągle są dla wielu nieosiągalne, tak jak niewyobrażalne jest radosne zjednoczenie Polaków na taką skalę jaką przeżywaliśmy podczas meczów naszych piłkarzy na Euro 2012. Kibicujemy, cieszymy się, trzymamy kciuki, gryziemy wargi i pokazujemy jaką jesteśmy piękną biało-czerwoną drużyną, czym przy każdej większej imprezie zadziwiamy świat. Nasze kibicowanie podczas meczów siatkówki jest już legendarne. Zazdroszczą nam na świecie tego, jaką jesteśmy wtedy narodową biało-czerwoną drużyną. Gdy wszędzie widać, jak dumnie powiewają barwy narodowe!
To tak piękne, że aż prosi się, by zawłaszczyć na własne potrzeby. Nic dziwnego, że i premier chciała coś dla siebie z tego uszczknąć. Wspierasz i popierasz rząd, to jesteś „biało-czerwoną drużyną”. A skoro tak, to nie masz człowieku wyjścia, musisz popierać. Ale jakoś nie mieści się w głowach co niektórych, że ktoś nie docenia tego co i jak robi rząd, że ktoś robi inną drużynę. Co prawda nie mniej biało-czerwoną, ale jakże konkurencyjną. Można się nie interesować polityką, tak jak i sportem. Można się nie znać na zawiłościach szkoleniowych, tak jak i na zawiłościach legislacyjnych. Sportowcy nie zabiegają o poparcie. Oni go mają. Kibicujemy im sami z siebie.
Doceniamy szczerość, pracowitość i zaangażowanie. Wiemy, że za nimi realizacja wieloletniego planu, setek godzin przygotowań i harówy na treningach. Zasada jest prosta – wygrywa ten, kto jest lepszy, silniejszy, szybszy. Nie wystarczy przed meczem pięknie opowiadać o tym, czego to się na boisku nie zrobi. Albo jest siła i determinacja, albo rozłożone ręce. Albo plan i technika, albo widok pleców przeciwnika. Nie będziemy szanować sportowca, któremu zależy jedynie na tym, by dostać się na mistrzostwa. Cenimy tego, który je wygra, albo przynajmniej dzielnie walczy. Nie będziemy szanować polityków, którym chodzi jedynie o to, by objąć władzę. Będziemy szanować tych, którzy tą władzą dadzą nam wygraną. Tylko wtedy Polacy stworzą jednolitą biało-czerwoną drużynę, która kibicuje rządowi. Inaczej będzie tak, jak na meczach polskiej ekstraklasy. Kibice przeciw kibicom. Gdzie wykrzyczenie wyzwisk w kierunku przeciwnika jest ważniejsze. Gdzie o zwycięstwie najmniej decyduje wynik meczu, a to, której drużyny kibice dokopią innym kibicom. Gdzie doping zastępuje kibolstwo. Na nic nawoływania o jedność, gdy wzajemne okładanie się zastąpi wspólnotę narodową.