W obliczu zeszłorocznych rewelacji o globalnym nadzorze prowadzonym przez Stany Zjednoczone możliwość wymazania się z Google z pewnością ucieszyła wielu. Zapewne równie wielu spędza sen z powiek..
Prawo do bycia zapomnianym
Internet potrafi uprzykrzyć życie – pisałam o tym tu, a google to przecież internetu ogromny kawał. Granica pomiędzy prywatnością a wolnym dostępem do informacji jest gorącym tematem nie tylko w Europie, ale właśnie tu zapadły ostatnio pierwsze prawomocne decyzje w tej kwestii. Dotychczas łatwiej było wymazać wczorajsze śniadanie ze swojej pamięci niż wzmiankę o sobie w pamięci wyszukiwarki. Ot, pamięć absolutna. Aż do niedawna, kiedy to zapadł wyrok w sprawie Mario Costeja Gonzáleza wydany przez Europejski Trybunał Konstytucyjny. Ów Mario miał kiedyś problem finansowy, krótkotrwały jak okamgnienie… Ale niefortunnie opisano fakt wystawienia jego nieruchomości w aukcji egzekuzyjnej z powodu zaległeści podatkowych. Sprawa okazała się nieporozumieniem, w dodatku szybko wyjaśnionym, ale… Google nie zapomniało. Przez wiele następnych lat na wpisane nazwisko Gonzáleza wyszukiwała sie ów nieszczęsna licytacja. I po tych wielu latach walki o dobre imię dane z internetu prawomocnym wyrokiem wycofano!
Za i przeciw
Z nadzieją spoglądają w przyszłość min. fundacje społeczne, szczególnie te przeciwstawiające się przemocy w rodzinie. Łatwiej będzie teraz uniknąć śledzenia i szykanowania w sieci przez byłego oprawcę – mówi Prezes jednej z Fundacji – Polly Neate. Śledzenie w sieci dotyka zresztą wiele innych „ofiar”.
Decyzję Sądu podnoszą najbardziej „zainteresowani” (min. samo Google), że niby nadużywanie tego prawa może spowodować utratę informacji ważnych, a co gorsza – ostrzegających nas przed złem i złymi tego świata… Cóż – prawo zawsze w taki sam sposób traktowało i złych i dobrych. Przecież na tym polega. Ja swoją osobiststą wolność do bycia lub nie bycia w sieci przedkładam nad to i chętnie z takiego prawa skorzystam w razie potrzeby. Ciekawe tylko kto będzie decydował, czy wnioskowane do usunięcia informacje są nieistotne lub nie mają już znaczenia? Wszak takie tylko mogą być ewentualnie usunięte. I tak kółko będzie się pewnie zamykało w większości treści uznanych za „istotne”. Niestety nie wiadomo też, jak długo będzie rozpatrywany pojedynczy wniosek.
Ale nawet jeśli prawo do bycia zapomnianym jest ograniczone to i tak napawa mnie optymizmem w spojrzeniu na internetową przyszłość. Bo skoro dzieje sie „coś”, to bardzo prawdopodobne, że zdarzy się i więcej. A najważniejsze w całej sytuacji jest to, że jest precedens!
Z internetowym pozdrowieniem – hej!
Follow me on Facebook & Twitter