Wiele rodzin – ok. 800 tysięcy w skali kraju – korzysta na stałe z zasiłków z pomocy społecznej; uważa się za takie rodziny, które żyją dzięki społecznym zasiłkom nieprzerwanie przez 3 lata. Nie wlicza się tutaj osób, będących na czasowych zasiłkach dla bezrobotnych. Notabene, takie zasiłki są tylko czasowe, terminowe. W tak zakreślony obszar biedy nie wlicza się także osób, korzystających z pomocy społecznej. Gdy jednak odejść od reguł statystyki i zobaczyć ludzi bezdomnych, ludzi, których głównym, często jedynym, punktem oparcia w ich egzystencji jest pomoc parafialna, społeczna lub sąsiedzka, bezpłatne obiady dla dzieci w szkołach, posiłki wydawane przez Caritas – to okaże się, że rodzin, żyjących w nędzy jest dobrze ponad milion. A w ubóstwie nawet i parę milionów.
Od razu nasuwa się parę wniosków tak oczywistych, że aż dziwne, iż nie widział ich obecny rząd. Przez 8 lat tego rządu bowiem nikt z władzy nie pomyślał o rodzinach wykluczonych ze wzrostu zamożności, nikt nie pomyślał o ich dzieciach. Można przecież było część środków europejskich przeznaczyć na rozwój przedsiębiorczości, a co za tym idzie przyrost miejsc pracy. To bowiem najczęściej brak pracy powoduje degradację materialną rodziny; zwykle już na stałe. Nie żadne patologie typu alkoholizm czy narkotyki, wbrew temu, co twierdzą ludzie, którzy wolą ubóstwo bagatelizować, uważać, że każdy jest sam sobie winien. Otóż, nie każdy, ba, nie większość – i na pewno nie dzieci z takich rodzin. Więc i drugi oczywisty wniosek, ale nie wzięty pod uwagę przez rządzących z Platformy i PSL – system stypendialny, umożliwiający naukę wszystkim, którzy chcą się uczyć, niezależnie od tego czy pochodzą z rodzin zamożnych, przeciętnie zamożnych lub ubogich. Taki system wdrożył i prowadzi od lat Kościół katolicki, to bardzo cenne – jednak niezbędny jest też system państwowy. Potrzeby bowiem w tej mierze są ogromne !
Niestety, wiele działań instytucji oficjalny, które formalnie zajmują się ubóstwem, ma charakter pozorny. A gros środków z funduszy europejskich przeznaczonych na politykę społeczną idzie na szkolenia – zarabiają wykładowcy z dobrze ustawionych firm, a i uczestnicy szkoleń sobie nie szkodują, bo zwykle odbywają się one w eleganckich ośrodkach rekreacyjnych i hotelach. A wykluczeni? Tam ich nie ma.
Tekst ukazał się w tygodniku „Niedziela” nr 42 z 2015 r.