Słowa mają to do siebie, że ułożone w barwnej kompozycji pozwalają na pobudzenie wyobraźni do stopnia, którego osiągnięcie dla wielu obywateli, których mijamy idąc po ulicy, jest bardzo oddalone w czasie. Tekst ten nie jest w żadnym stopniu egzaltowaniem samego siebie, a jedynie narzuceniem na siebie ram, których konstruowanie trwa już 26 rok mojego życia. Tekst ten jest w stanie pokazać idealnie pasującą na mnie parę butów, z których jestem dumny, bo nic tak nie powoduje naszej nobilitacji duchowej, jak efektywnie wykonana praca przez nas samych.
Podjąłem studia na kierunku dziennikarstwa z jednego powodu: Chcę się rozwijać. Nie ma nic pożyteczniejszego, przyjemniejszego, dającego tyle satysfakcji, zrywającego z miejsca trakcję do życia, jak rozwój. W moim świecie, w moim mniemaniu, rozwój jest sensem całego jestestwa, rozwój jest ideologią, która w pewnym stopniu została mi nadana przez stwórcę. I jakkolwiek brutalnie, infantylnie to brzmi, czuje się zobowiązany do stworzenia czegoś, co będzie mogło przetrwać kilka lat i mogło się wpisać w kanion jakiejś kategorii.
Podczas zajęć szybko zostało mi nakreślonych kilka rzeczy, cenie sobie znaki leżące na ziemi oraz wiszące w powietrzu, więc potraktowałem je bardzo poważnie. Po raz pierwszy lampka została mi zapalona, gdy od profesora zwyczajnego usłyszałem, że cechuje mnie zmysł obserwacji oraz ewidentny talent pisarski. Do pierwszej rzeczy jestem w stanie się ustosunkować i potwierdzić opinię, gdyż uwielbiam obserwować ludzi, arterie miasta, jego wewnętrzną infrastrukturę, której nikt z mijających mnie osób, nie zauważa. Talent pisarski? Do tamtej chwili wiedziałem jedynie tyle, że lubię pisać, jakieś swoje prywatne przemyślenia i równoważniki zdań. Od tamtej chwili zacząłem się wyróżniać na tle grupy w kwestii pisania felietonów. Przyznać to muszę, że zadanie polegające na napisaniu felietonu lub tekstu jakiegokolwiek w czasie piętnastu minut wykonywałem najszybciej, a przede wszystkim wiedziałem od razu o czym chcę napisać, podczas gdy koledzy oraz koleżanki z grupy przez kilkanaście minut nie wiedzieli, z której strony ugryźć dany temat.
Podczas tych studiów dorobiłem się pierwszego znaczącego sukcesu, o którym w zasadzie już zapomniałem: opublikowano mój wywiad w popularnej gazecie codziennej z Lublina. Nie wiem, czy jest to trafne wspomnienie w dziale „atuty dziennikarskie”, natomiast definiowanie tego terminu jest bardzo indywidualną wizją.
Zadano mi ostatnio pytanie: Teksty, których felietonistów są dla mnie najciekawsze? Zostałem wybity z pantałyku, ponieważ nie czytam w ogóle felietonów. Nie wzoruje się na żadnym ze znanych felietonistów. Powód jest bardzo prosty – nie chcę powielać jakiegokolwiek stylu pisania. Czytam biografie ludzi wielkich i jedynie co mogę czerpać to: sens, natchnienie, wenę, kształtowanie swoich poglądów, spojrzenie z innej do tej pory nieznanej strony na problemy, ale na pewno nie styl pisania.
Uwielbiam teksty, które budzą wyobraźnię czytelnika, uwielbiam twórczość, która nadwyręża wręcz mięsień mózgiem zwany, niestety mniej znany wielu osobom w kolorowych kurtkach. Cenię sobie możliwość w dzisiejszych czasach, jaką jest dokopywanie się do prehistorycznych wydarzeń i ideałów, które dzisiaj są opoką ostentacyjnego bytu, który widzimy dookoła na ulicach. „Oni położyli pod te kable duchowe podwaliny”.
Komentarze