„Aby zginąć z godnością, nie potrzeba nam towarzystwa”. Te słowa zakończyły jeden z listów, który stworzył Fidel Castro, jako wybitny mówca oraz agitator.
Praca, którą obecnie wykonuję – praca magazyniera – ma w sobie jedną i ważną dla mnie zaletę: spędzam ze sobą w samotności sporo czasu. Rozmów takie jak ten tekst, prowadzę ze sobą przez osiem godzin, chwilami przerywając wykonywane zajęcie na napisanie kawałka wiersza lub istotnej myśli, którą muszę zapisać. Nie będzie to tekst polityczny, nie będę tu również indoktrynować poglądów, postaw i idei, jakie mi przyświecają w życiu, a jedynie zaznaczę, podkreślę, pogrubię, to kim jestem i w co wierzę.
Wierzę w przyjaźń, wierzę w miłość, wierzę, że każdy człowiek ma talent, z którym się rodzi oraz wierzę w to, że można ten talent przepić, przećpać lub po prostu przegrać. Robert De Niro, w filmie „Prawo Bronxu”, świetnie opisał ten przypadek: „Zmarnowany talent, to najsmutniejsza rzecz na świecie”.
Zaczynając od początku trzeciego akapitu: Przyjaźń. Kto dziś wierzy w przyjaźń? Kto dziś odważy się powiedzieć do człowieka, z którym spędza znaczne ilości czasu, zamienia setki tysięcy słów, że jest jego przyjacielem? Podupadają zasady moralne tego świata i na to nic nie poradzimy. Człowiek się rodzi i starzeje, tak samo jak przychodzi moda na mówienie tego co się czuje, a następnie bycie twardzielem o szlochającym spojrzeniu wieczorami w poduszkę – to część życia.
Każdy człowiek ma jakąś linie obronną w swoim postępowaniu, po której ostentacyjnym załamaniu się następuje wewnętrzne poruszenie i odruch, a raczej instynkt, decyduje się na atak, ponieważ poczuł się zagrożony. Moją życiową cytadelą, w której opiera się sens całego mojego jestestwa jest przyjaźń. Przyjaźń, która mobilizuje, pozwala zwalczać swoje słabości, która powoduje, że pokazuje swoje słabości, przyjaźń w trakcie której zdarzało i zdarza mi się płakać, w której zalany potokiem łez znajduję schronienie, i która potrafi nadać nowy sens, nowe spojrzenie na rzeczy, które bez odwagi do życia nic nie jest w stanie zdziałać. Przyjaźń ta w moim świecie jest symboliczna, jest utopią, którą wszelkimi możliwymi metodami chcę zrealizować. Jose Marti – kubański poeta – mawiał, że cele powinny być powszechnie znane, ale metody i środki, by je osiągnąć już postają enigmą. W trakcie owej przyjaźni zdobyłem się na wiele odwagi w swoim życiu. Przyjaźń ta zburzyła mury mojej nieśmiałości, którą posiadałem w czasach dziecięcych, a dziś owe poczucie, które towarzyszy mi dalej w życiu, staje się czymś co pozwala mi poznawać siebie codziennie i udoskonalać, bowiem nic innego nie jest najlepszą inwestycją, jak inwestycja w samego siebie. Przyjaźń ta dodała mi natchnienia i spotęgowała moje dziecię pragnienia o stawaniu się lepszym, o możliwości mówienia tego co się myśli, do mówienia przede wszystkim tego co się czuje. Człowiek z każdym rokiem jest starszy, dojrzalszy, zbiera życiowe materiały do budowania samego siebie, które nadają blaski i cienie w codziennemu życiu. Codzienne życie w mojej przyjaźni jest czymś czego zawsze pragnąłem i uznawałem za najważniejszy życiowy sukces. Machiavelli pisał, że zdobycie celu jest najprostszym możliwym zadaniem. Sztuką jest utrzymanie się przy władzy. W przyjaźni tej wszelkie możliwe zawirowania, które proponuje nam życie się spełniły, ale dumą napawa mnie fakt, że po kolejnych wydarzeniach, uczucie jakie wciąż żywimy do siebie, pozostało niczym niezmącone i napiszę podnioślej – dodały mnie oraz mojemu przyjacielowi animuszu do dbania o każdy detal tej wzajemnej współpracy. Przyjaźń jest trwała, a przede wszystkim naturalna, więc granica godności, która wystąpiła w początku tego tekstu, moja cytadela życiowa, znajduje się dokładnie w moim przyjacielu.
Pojmowanie miłości w dzisiejszym świecie jest wulgarne. Uczucie to zostało zgeneralizowane i złączone z protezami seksualnymi, wygląda teraz niczym Frankenstein chuci widocznej na każdym kroku. Większość mojego życia spędzam w towarzystwie mężczyzn, technikum, teraz praca magazyniera. Generalnie to uchodzę za przemądrzałego 25-letniego prawiczka, geja, którego studia dziennikarstwa zmieniły do tego stopnia, że zadając pytania o uczuciach, fakt iż piszę wiersze, listy miłosne, czytam Szekspira lub głoszę przekonanie o wierze w miłość idealną, postawiło w świetle dziwaka, odmieńca, anomalię społeczną oraz chłopca, który nigdy sobie nie poradzi w życiu. Może to przez te okulary, które noszę? Nie czuje się w żadnym stopniu poetą, artystą czy nestorem tego świata. Mogę jedynie nazwać się orędownikiem miłości, która w moim świecie nie opiera się na alkowej. Sytuacje w niej zawarte są istotne, interesują mnie kontakty heteroseksualne, co świadczy o moim zdrowym podejściu psychofizycznym, ale nie przesłaniają wzroku. Nie przesłania mi wzroku widok półnagiej kobiety, która w imaginacjach mężczyzny już dawno pozbyła się reklamowanej bielizny, zdecydowanie wolę spojrzeć na ten pobudzający wyobraźnię widok, jako kawałek sztuki, którą chciał uchwycić autor, a pani, która mając do tego możliwości cielesne, odzwierciedla myśl twórcy – Show me some class.
Zdanie Roberta De Niro o talencie, od momentu, w którym je usłyszałem po raz pierwszy zapadło w mojej potylicy i intensywnie je sobie przypominam. Przypominałem je sobie wtedy, gdy mając wykolejenia życiowe, na poletku życiowym pozostałem sam ze swoim przyjacielem. Podnoszenie się po upadkach jest trudnym zadaniem, ale świadectwo przyjaźni, którą wykazał się mój niezawodny i godny do poświęceń najważniejszy człowiek na świecie, pozwoliło mi zachować swój talent i nie zakończyć swojego życia i jego potencjalnej jakość w tak przedwczesnym stanie. Być może nie mam talentu pisarskiego, być może to ciągłe pisanie listów, czytanie książek, pisanie amatorskiej poezji, zaznaczanie swojego miejsca w świecie, nie jest odpowiednim wyrazem wdzięczności za obecność w moim krótkim, barwnym życiu i umieszczanie tego tutaj nie jest najlepszym miejscem do wyznawania przyjaźni, miłości i podzięki za niezmarnowany talent. Zakończę więc ten tekst cytatem i tym sposobem zrobimy obrót mojego życia, które niczym się szczególnym nie wyróżnia, ale mnie osobiście nadaje pewnego rodzaju świeżości. „Krytykuj przyjaciela w cztery oczy, a chwal przy świadkach” – Leonardo da Vinci. Z pozdrowieniami dla przyjaciela…