Właśnie przeczytałem, że Janusz Korwin-Mikke widzi w Parlamencie Europejskim dwóch sojuszników: Nigela Farage’a z Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP) i Marine Le Pen z francuskiego Frontu Narodowego. Korwin nie wyjaśnił dlaczego widzi siebie akurat z nimi, ale można się domyślić, że postrzega ich jako bliskich swemu programowi na minione właśnie wybory: „likwidacji Unii Europejskiej”. Obawiam się, że ten sojusz stoi pod znakiem zapytania.
Kongres Nowej Prawicy, któremu przewodzi Korwin-Mikke, do tej pory nie zajmował się Unią. Likwidacja Unii nie należy do podstawowych celów partii, lecz drugo- czy trzeciorzędnych, jak wynika z jej ogólnego planu politycznego, który zresztą nie wyszedł jeszcze poza zarys. Dla Korwina-Mikkego likwidacja państwowego szkolnictwa jest więc ważniejsza od likwidacji Unii – dlatego też pewnie zapowiedział już, że w Brukseli długo nie pobędzie, bo woli zacząć zmiany od polskiego parlamentu. Tu się rysuje bardzo duża różnica między nim a jego pożądanymi sojusznikami : dla nich kwestie związku ich krajów z Unią są absolutnie pierwszorzędne. Stanowią jądro ich politycznej ideologii i tożsamości.
Jest też różnica techniczna: Le Pen i Farage to zwycięzcy w swoich krajach, a Korwin-Mikke to – póki co – ogon. Ideologicznie to antypody: ani Francuzka ani Anglik nie są anarchokapitalistami. Farage spełnia połowę postulatu Korwina, jest przynajmniej jednoznacznym kapitalistą, ale Le Pen to socjalistka. Jej program wyborczy jest bardzo bliski programowi francuskiego Frontu Lewicy, jeśli odjąć kwestię imigracji. A nawet i ten problem ma u niej wyjaśnienie w zasadzie lewicowe: europejska oligarchia finansowa ściągała miliony tanich robotników z drugiego brzegu Morza Śródziemnego, by doić ludzi przez dumping socjalny i zniszczyć solidarność robotniczą. Według niej wielki kapitał forsuje globalizację perwersyjnie przejmując internacjonalistyczne idee lewicy. Dla niej Hollande jest fałszywym socjalistą, typowym neoliberałem, tak samo jak jego tradycyjna, prawicowa opozycja. Nie ma mowy, by Le Pen i Farage znaleźli sie w jednej frakcji parlamentarnej.
Przez te półtora roku, które chce spędzić Korwin-Mikke w europarlamencie, ma być o nim głośno, jak zapowiedział. Można się spodziewać, że zechce zrobić konkurencję Farage’owi , będą na youtubie jego filmiki z interwencjami. Filmy z Faragem mają wzięcie w całej Europie – są tłumaczone i przekazywane. Ten sukces to rezultat niezwykłych zdolności oratorskich: zawsze jest przygotowany, jego wypowiedzi są znakomicie ułożone, precyzyjne i proste, łatwe do przełożenia. Czy felietonistyka Korwina osiągnie podobną sławę? Raczej punktowe skandaliki, bo to jednak nie ta klasa. Farage bardzo by się zdziwił, gdyby usłyszał niektóre polskie wypowiedzi JKM. Le Pen wzięłaby go za wariata.
Jakie takie szersze powodzenie internetowe jego wypowiedzi będzie ograniczone do Polski, zresztą on sam woli wyraźnie lokalny rynek. Rozgłos za granicą mogą mu dać najwyżej pojedyncze, „skandaliczne” zdania. Takich harcowników jak on będzie dużo więcej niż dotychczas – jest ok. 180 twardych „eurosceptyków” na 750 europosłów. Debaty będą z pewnością żywsze, ale rewolucji żadnej nie będzie, bo ewentualna zapaść Unii nie wyjdzie z jej parlamentu. Mogą to sprawić tylko problemy gospodarcze i zwroty polityczne w jej najważniejszych państwach. Pod garnkiem już się gotuje, szczególnie we Francji. W porównaniu z tą tendencją, parlament to śmiech na sali.