„…o wiersz, panie generale, obrazili się kaprale; o artykuł w tygodniku – ordynansi, panie pułkowniku” – pisał w latach trzydziestych ubiegłego wieku Julian Tuwim i nic się od tego czasu w Polsce nie zmieniło – chociaż zmieniło się prawie wszystko. Cieszę się, że mój poprzedni wpis zadziałał jak piorunochron i spowodował wyładowanie złej energii, która niepotrzebnie zaczęła gromadzić się wokół serialu „Misja Afganistan”.
Wojna w Afganistanie dotyczy w pewien sposób nas wszystkich. Kultura, także kultura masowa, powinna mierzyć się z wydarzeniami ważnymi dla życia wspólnoty. Dziejącymi się tu i teraz. Jednak „związek akuszerek ma ciężkich zarzutów szereg” i nie ma zmiłuj. Oczywiście dyskusję na temat „Misji Afganistan” można sprowadzić do kwestii metalowych sztućców i nakładek na pagonach. Można. Tylko po co? Trudno zadowolić grupę specjalistów z danej dziedziny, zawsze znajdą jakiś szczegół, który będzie im przeszkadzał i uniemożliwi czerpanie przyjemności z odbioru dzieła: czy to będzie serial, film, czy też książka dotycząca tego, czym się na co dzień zajmują. I na tym chciałbym zakończyć polemikę z Anną Pawlak, która była łaskawa odpowiedzieć na mój poprzedni wpis, zarzucając mi „atakowanie krytyków”. Na marginesie: z szesnastu „ciężkich zarzutów” wytoczonych przeciwko nam, twórcom serialu, Pawlak „z uporem maniaka”, by posłużyć się jej określeniem, podtrzymuje już tylko osiem. Cóż, dobra psu i mucha. Dorzuca jednak kolejne na zasadzie: jak nie kijem, to pałką. Jej zbójeckie prawo.
Spytajcie lekarzy o Dr House’a. Co wam odpowiedzą? Przecież arogancki diagnosta z miejsca powinien stracić prawo wykonywania zawodu, bo ma gdzieś dobro pacjentów, co stawia w złym świetle wszystkich lekarzy („w radio była audycja: obraziła się policja”). Jako scenarzysta mogę odpowiedzieć, że reguły dramaturgii wymagają, by bohater czasem popełnił błąd, zrobił coś głupiego albo szalonego. Tak to właśnie działa. Pomyślcie jakie historie bardziej się wam podobają: czy takie, w których bohaterowie są do bólu poprawni, nigdy nie łamią przepisów i nie działają wbrew regulaminom? Czy może takie, w których czasem jadą po bandzie? Nie wracałbym do tego tematu, gdyby nie fakt, że jestem właśnie na półmetku zdjęć do filmu dokumentalnego o polskich żołnierzach w Afganistanie. Filmu, który realizuję wspólnie z operatorem Wojtkiem Filipczakiem w bazie Ghazni. Sam jestem ciekaw, co z tego wyniknie. Na razie mogę powiedzieć tyle, że współczesny Howard Russell miałby tu naprawdę ciężkie zadanie. Więcej pola do popisu miałby jego antagonista Roger Fenton. Sapienti sat.