Haters gonna hate…


wtorek 13/11/2012

…w sprawie błędów i niedoróbek w „Misji Afganistan”. Parę słów od scenarzysty…

Biorę na siebie całe niezadowolenie i zawód tych, którzy po serialu „Misja Afganistan” spodziewali się czegoś, czym ten serial nie jest i być nie mógł. Zwłaszcza, że szacunek dla służby polskich żołnierzy na misjach zagranicznych i głęboki podziw dla ich profesjonalizmu i poświęcenia były najważniejszymi z impulsów, które skłoniły mnie do zmierzenia się z tym tematem. Ocenę, nawet najsurowszą, pozostawiam widzom, ale proszę też, w imieniu stu dwudziestu osób pracujących nad serialem, o odrobinę sprawiedliwości przy wylewaniu żalów, także tych jak najbardziej uzasadnionych.

W sieci pojawił się tekst „Nasi żołnierze płaczą nad Misją Afganistan. Ze śmiechu.” wytykający nam błędy i niedoróbki. Listę zarzutów otwiera szczególnie bolesny zarzut, jakoby „największym nietaktem” twórców było to, że żołnierz, który jako pierwszy w serialu zostaje ranny ma ksywę Biskup, bo „tak miał na nazwisko nasz żołnierz, który w grudniu 2011 r. zginął w Afganistanie”. Otóż żaden z polskich żołnierzy, którzy w 21 grudnia 2011 r. zginęli w tragicznym wybuchu miny-pułapki w prowincji Ghazni, nie nosił tego nazwiska. Autorka mogła to bez trudu zweryfikować, choćby na stronie icasualties.org która podaje statystyki strat wojsk ISAF. Więcej: w ogóle żaden z trzydziestu pięciu Polaków poległych w Afganistanie i żaden z dwudziestu ośmiu, którzy zginęli w Iraku, nie nosił nazwiska Biskup ani Biskupski, jak nazywa się bohater grany przez Marcina Piętowskiego (Biskup to jego ksywa).

Naszym „niewybaczalnym błędem” jest także brak gór oraz „widok bazy, która leży na idealnie płaskim terenie w otoczeniu zieleni”. Ilustracją tego „błędu” jest filmik z oficjalnego kanału „Misji…” na YouTube Problem w tym, że ów filmik jest… making offem, pokazującym kulisy produkcji i budowy scenografii! Making off jest zmontowany w większości z ujęć, które W OGÓLE NIE ZNALAZŁY się w serialu, były kręcone przez niezależną ekipę, realizującą making off właśnie… Trudno z tym nawet polemizować.

Jednego z cytowanych przez autorkę żołnierzy (tego samego, który wprowadził ją w błąd w kwestii nazwiska Biskupa) „zirytowały” żony serialowych bohaterów pytające swoich mężów: „jedziesz na patrol?”. „A przecież nasi bliscy są uczulani, by ze względów bezpieczeństwa takich pytań nie zadawać”. Czy naprawdę tak dużo dobrej woli wymagało zauważenie, że za każdym razem, gdy takie pytanie w serialu pada, żołnierz zmienia temat albo odpowiada, że nie? Właśnie o to mi chodziło: chciałem ukazać dystans dzielący żołnierzy na misji i ich rodziny w kraju. Dystans, którego nie można pokonać za pomocą skype’a lub telefonu. Bo o najważniejszych sprawach (o które każda żona, matka lub dziewczyna być może chciałaby zapytać) zwyczajnie rozmawiać nie wolno.

Pomniejsze zarzuty to: zbyt mało kurzu, „za czysty” TOC, czyli Tactical Operation Center (centrum dowodzenia w bazie), kamizelki kuloodporne bez wkładów balistycznych… Proszę wybaczyć, ale to są szczegóły, które zauważą naprawdę nieliczni. A dalej, mówiąc językiem autorki tekstu, jest już tylko śmieszniej. Naszym wielkim błędem jest jakoby „scena, gdy na terenie bazy wprowadzony zostaje tzw. dress code 2” i „obowiązkowo trzeba ubrać hełm i kamizelkę kuloodporną. Tyle, że ten dress code 2 obowiązuje na zewnątrz, a nie w środku pomieszczeń, jak widzimy na filmie”. NIEPRAWDA: dress code 2 obowiązuje na terenie CAŁEJ BAZY, bez ŻADNYCH wyjątków. Zarówno w pomieszczeniach, na zewnątrz pomieszczeń, w schronie, w baraku, „nawet w kiblu” – jak zapewnił mnie jeden z weteranów misji, nasz główny konsultant do spraw militarnych.

Niezasłużone cięgi zebrał także główny bohater, por. Paweł Konaszewicz, który zdaniem cytowanych przez autorkę „specjalistów” jest zbyt młody, by zaraz po ukończeniu szkoły oficerskiej jechać na misję w roli dowódcy plutonu. Też jestem fanem Pawła Małaszyńskiego, ale nie aż takim, by nie dostrzec, że ma on nieco więcej lat niż porucznik prosto po szkole oficerskiej. Mogę powiedzieć tyle, że serialowy Konasz ma już pewne doświadczenie – o czym początkowo nie wiedzą jego nowi podwładni. Po prostu po raz pierwszy obejmuje dowodzenie plutonem w jednostce, do której został przeniesiony. Żołnierze nie znają go, niewiele o nim wiedzą, poza tym, że jest synem generała. Taki był nasz zamysł, bez tego nie byłoby konfliktu… W kwestii doświadczenia Konasza nie chciałbym jak na razie zbyt wiele ujawniać ze względu na jeszcze nie emitowane odcinki „Misji…”, a także możliwy kolejny sezon serialu.

Przed wyruszeniem na pierwszy patrol (w drugim odcinku) Konasz wcale nie mówi oficerowi TOC, porucznik Justynie Winnickiej (Ilona Ostrowska), że „pojedzie na skróty”, tylko że „pojedzie najkrótszą drogą”, po czym… pokazuje tę drogę na mapie, tłumacząc (przywołany do porządku przez Justynę) grzecznie i według procedur, jaką drogą zamierza jechać wraz ze swoim plutonem… Na patrolu w czwartym odcinku komórka Konasza nie dzwoni, jak to ujęła autorka tekstu, „w czasie gdy żołnierze skradają się, bacznie obserwując teren”, lecz w chwili, gdy wysiadają z pojazdów i kierują się do wioski. Nic im wtedy jeszcze nie grozi, zresztą Konasz reaguje na dzwonek komórki stwierdzeniem: „co kur… nie wyłączyłem?”, po czym ochrzania dzwoniącego do niego Antka, brata Młodego, i wyłącza telefon. BTW: „skradać” to się mogą harcerze na podchodach. Nasi żołnierze obserwują sektory ognia.

Rzekome błędy w umundurowaniu Pawła, który w pierwszym odcinku, w chwili gdy po raz pierwszy melduje się w jednostce, ubrany jest w „wyjściowy mundur Wojsk Lądowych”, a na pagonach ma jakoby „nakładki, jakie się nosi w Straży Granicznej” to także zarzut wzięty z sufitu. Oficerowie 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej, którzy uczestniczyli w kręceniu tej sceny i czuwali nawet nad takimi szczegółami, jak sposób noszenia przez Pawła beretu NIE SŁUŻĄ w Straży Granicznej. Zapewniam.

Kolejny zarzut i… kolejne pudło: „rażącym, bardzo poważnym błędem, który może rzucić złe światło na naszą misję jest moment, gdy Konaszewicz wydaje rozkaz ataku na talibów. To jest sprzeczne z zasadami użycia siły na misji stabilizacyjnej. Nie możemy pierwsi zaatakować kogoś, dopóki on nie zacznie”. Nieprawda. Pluton Konaszewicza atakuje w górach rebeliantów, którzy przygotowują się do odpalenia niekierowanych pocisków rakietowych w kierunku polskiej bazy. Żołnierze atakują dopiero w chwili, gdy nie ma już ŻADNYCH wątpliwości co do intencji przeciwnika. Zresztą: fabuła trzeciego odcinka (w którym dochodzi do wspomnianej akcji) oparta jest na prawdziwych wydarzeniach. Ale… autorka cytuje specjalistę, który wie lepiej: „zniszczenie wyrzutni rakiet przez pluton Konaszewicza to bujda. Takie zadania wykonują siły specjalne”. W rzeczywistości w operacji naprowadzenia lotnictwa na wyrzutnię talibów brali udział żołnierze 2. Hrubieszowskiego Pułku Rozpoznawczego i 1. Batalionu Kawalerii Powietrznej. Bynajmniej nie żołnierze sił specjalnych. A ów epizod miał miejsce w górach dystryktu Adżiristan w 2009 roku…I jeszcze na deser: „ubawiłem się setnie, jak usłyszałem, że pluton w ciągu 30 minut pokonał w górach 8 km (gdy zostali źle wysadzeni przez załogę śmigłowca). Nawet dla kogoś nie obarczonego wojskowym sprzętem jest to nierealne.” Czyżby tak uważny widz nie zauważył, że nasi bohaterowie właśnie tego NIE ZDĄŻYLI zrobić? I od tego zaczęły się ich problemy. Zachęcam do ponownego obejrzenia trzeciego odcinka…

No i wreszcie koronny zarzut wszystkich „speców” od uzbrojenia: rosomaki w krajowym kamuflażu, zaopatrzone w pędniki do pokonywania przeszkód wodnych, pozbawione siatek chroniących boki pojazdów przed pociskami RPG, oraz śmigłowiec Mi-17 w wersji krajowej, z pylonami służącymi do podwieszenia uzbrojenia. Zwracam uwagę, że polskie rosomaki i śmigłowce w wersji „afgańskiej” można spotkać jedynie w Afganistanie, gdzie z oczywistych przyczyn zdjęć do serialu kręcić nie było można. Mieliśmy więc wybór: albo realizować zdjęcia za granicą (ale wtedy bez wojskowego sprzętu: śmigłowca Mi-17, hummerów i rosomaków) i mieć wspaniałe plenery w Maroku lub Izraelu, albo skorzystać z pomocy wojska i kręcić w kraju. Producenci wybrali tę drugą opcję, moim zdaniem całkiem słusznie. Co do siatek przeciwko RPG: są one montowane na rosomakach dopiero od 2010 roku, wcześniej nie były stosowane, a pojazdy te miały jednolicie zielony, a  nie piaskowy kamuflaż. Akcja serialu toczy się w roku 2008, gdy polscy żołnierze poruszali się jeszcze hummerami, które stopniowo zastępowano bardziej odpornymi na miny-pułapki pojazdami typu MRAP. W tej kwestii także więc dochowaliśmy maksymalnej wierności realiom.

Ponadto „śmiech” wywołują podobno żołnierze, którzy krzyczą do schwytanego taliba po polsku: „leżeć”, „gleba”. Cóż… Znajomość angielskiego w naszej armii jest coraz lepsza, ale fakty są takie, że żołnierze często zwracają się do Afgańczyków w mowie ojczystej, wtrącając angielskie słowa i pomagając sobie gestami. I to właśnie pokazaliśmy w naszym serialu…

Ostatni z zarzutów dotyczy sposobu przedstawienia roli kobiet na misji. Otóż wątek bohaterki granej przez Ilonę Ostrowską, której odebrano dowództwo plutonu, bo dowództwo przestraszyło się możliwej „porażki medialnej” w sytuacji, gdyby w Afganistanie zginęła kobieta-oficer, jest oparty na AUTENTYCZNYCH wydarzeniach. I tyle. Nie negujemy, że w Afganistanie służy wiele kobiet i świetnie radzą sobie także w „bojówkach”, jeżdżą na patrole i wcale nie ustępują swoim kolegom pod względem profesjonalizmu i wyszkolenia. Przeciwnie: pokazujemy to. Przekonacie się już w dziewiątym odcinku. Cierpliwości!

Ufff… Jak widać udowadnianie, że się nie jest wielbłądem, zajmuje trochę czasu i wymaga dużo większego nakładu słów niż proste stwierdzenie: „jesteś wielbłąd”. Z pewnością nie ustrzegliśmy się błędów. Przy pracy nad serialem stale mieliśmy świadomość, że tworzymy fabułę, fikcję OPARTĄ na rzeczywistości. „Misja…” to nie jest film dokumentalny! Pewne uproszenia i skróty BYŁY KONIECZNE. Rozumieją to doskonale ci żołnierze, którzy uczestniczyli w realizacji serialu, a także ich koledzy, którzy oglądali „Misję…” bez typowego dla „wajemniczonych” zacietrzewienia i uprzedzeń. Trudno zadowolić wszystkich… Jednak nasz serial jest skierowany do MASOWEGO widza, tworzy w świadomości ludzi niezwiązanych z wojskiem pozytywny wizerunek współczesnego polskiego żołnierza. I taki właśnie był nasz cel.

 


Moje najnowsze wpisy

 

Hejke kontra Kukiz: strzykanie jadem zamiast rozmowy

wtorek 25/08/2015

Zachowanie Pawła Kukiza w rozmowie z Katarzyną Gójską-Hejke to przykład jak nie należy dawać się wyprowadzić z równowagi nieprzychylnemu dziennikarzowi. Takiemu, który będzie przerywać, wybijać…


Żyto zostawmy Kiszczakowi

środa 19/08/2015

Polmos Bielsko-Biała odciął się od „renomowanej” firmy reklamowej z Torunia o niezwykle kreatywnej nazwie Project Sp. z o. o., która obsługiwała fanpejdża Extra Żytniej. Niebawem…


Szklana wieża

wtorek 11/08/2015

Wideo w internecie to prawdziwy fetysz współczesnych mediów. Producenci i wydawcy próbują wymyślić koło od nowa i znaleźć swój patent na telewizję 2.0. Wiadomo, że…


Dość tego!

sobota 31/01/2015

Antynagroda "hieny roku" dla Wojciecha Czuchnowskiego z "Gazety Wyborczej" bardzo mnie zdziwiła - gdyż był on jednym z tych, którzy wyrazili swoją solidarność ze mną…


Przykre nieporozumienie?

piątek 19/12/2014

Dziś sejmowa Komisja Kultury i Środków Przekazu zajmie się sprawą zatrzymania mnie i Tomasza Gzella, fotoreportera PAP, w nocy z 20 na 21 listopada. Od wydarzeń…


Dziesięć polskich filmów wszech czasów

sobota 18/05/2013

Trwa FILMFEST PL i głosowanie publiczności na najlepszy polski film wszech czasów. Więcej na Stopklatce - zapraszam! Oto mój TOP TEN: 1. "Rękopis znaleziony w Saragossie"…


Planete+Doc: początek

piątek 10/05/2013

Na otwarciu jubileuszowej, dziesiątej edycji festiwalu Planete+Doc organizator odpalił dwa fajerwerki: film Bartka Konopki i Piotra Rosołowskiego „Sztuka znikania” oraz przedziwny muzyczno-filmowy remiks „Trains of…


„O film, panie ministrze, obrazili się wachmistrze...”

sobota 29/12/2012

„...o wiersz, panie generale, obrazili się kaprale; o artykuł w tygodniku – ordynansi, panie pułkowniku” – pisał w latach trzydziestych ubiegłego wieku Julian Tuwim i…