Antynagroda „hieny roku” dla Wojciecha Czuchnowskiego z „Gazety Wyborczej” bardzo mnie zdziwiła – gdyż był on jednym z tych, którzy wyrazili swoją solidarność ze mną i Tomaszem Gzellem z Polskiej Agencji Prasowej, zatrzymanymi w siedzibie PKW. Przypominam też, że oprócz naszej dwójki ten sam los spotkał także dwóch dziennikarzy obywatelskich: Witolda Zielińskiego (NiepoprawneRadio.pl) oraz Hannę Dobrowolską (redaktor naczelną portalu Solidarni2010). Sprawa Dobrowolskiej nadal się toczy, a proces Zielińskiego nawet się nie rozpoczął! Koledzy i koleżanki dziennikarze: może warto o tym pamiętać? Możemy oczywiście do upadłego dyskutować, gdzie zaczyna się i kończy prawdziwe dziennikarstwo i czy aktywista albo bloger zasługują na to miano. Jednak są momenty, gdy powinniśmy zapomnieć o podziałach.
Tym bardziej, że policja w PKW nie robiła żadnych rozróżnień, „zgarniając” dziennikarzy jak leci i odprowadzając ich na dołek. Nie rozumiem więc, dlaczego sprawa, która powinna raczej łączyć środowisko, stała się kolejnym pretekstem do wzajemnego okładania się. Etykietka „hieny” to chyba najgorsze, co może spotkać dziennikarza, na równi jedynie z oskarżeniem o polityczną sprzedajność – a to niestety Wojciech Czuchnowski zarzuca kolegom po fachu ze „stowarzyszenia dziennikarzy PiS”, mając, skądinąd słusznie, pretensję o „wyróżnienie”, które go spotkało. Powtórzę: był on jednym z tych, którzy KRYTYKOWALI akcję policji i potraktowanie dziennikarzy relacjonujących wydarzenia na równi z ich uczestnikami. Jednak powtarzane przez dziennikarzy „Gazety Wyborczej” oskarżenia o „pisowskość”, kierowane pod adresem dziennikarzy i publicystów, z którymi się nie zgadzają, weszły już do swego rodzaju retorycznego kanonu. Może warto zastanowić się , koledzy i koleżanki z „Wyborczej”, czy nie nadużywacie przymiotników „prawicowy” i „pisowski”? Hm? Szczyt osiągnął ostatnio Wojciech Maziarski, nazywając mojego redakcyjnego kolegę Michała Rachonia „prawicowym bojówkarzem medialnym”, po tym, jak dresiarze Jerzego Owsiaka usunęli Michała z konferencji prasowej WOŚP. Środowisko, z niewielkimi haniebnymi wyjątkami, stanęło wtedy za nim murem. Szczytem marzeń byłaby oczywiście solidarna reakcja dziennikarzy obecnych na konferencji, którzy powinni opuścić salę, przerwać transmisję, albo powtórzyć Owsiakowi pytania zadane przez Michała i w jego imieniu (a także w imieniu opinii publicznej!) domagać się odpowiedzi. To by dopiero były standardy!
Nie chcę przez to powiedzieć, że Wojciech Czuchnowski sobie zasłużył. Został ewidentnie skrzywdzony. Jurorom Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich przypomnę fragment oświadczenia wydanego przez zarząd SDP tuż po naszym zatrzymaniu: „Obywatele mają prawo do pełnej informacji, a dziennikarze obowiązek, by je przekazywać w każdych warunkach.” W każdych, oznacza także w realiach politycznej wojny. Zapominamy o tym, wybierając stronę, która wydaje nam się słuszna.
Jedyną stroną, po jakiej mamy prawo stać – są nasi odbiorcy.