Nie ma nic piękniejszego, jak nabicie w butelkę własnego krytyka czy zdeklarowanego oponenta przy użyciu jego własnej broni. Majstersztyk i aikido (aikido: sztuka walki, polegająca m.in. na wykorzystaniu siły i energii przeciwnika) w czystej postaci. Tymczasem jakże wielu marketerów, reklamodawców i reklamotwórców buduje strategię wyróżnienia swoich marek w sposób obraźliwy, prymitywny, bądź głupi. Doprawdy denerwująco powszechne jest połączenie doktryn „wyróżnij się albo zgiń” z ”dobrze, czy źle – nie ważne; ważne by było o nas głośno”. Stąd zalew wulgaryzmów, straszenia, taniej golizny, czy wręcz debilizmu (z przeproszeniem chorych na tę chorobę). Jak inaczej zinterpretować choćby ubiegłoroczną reklamę Saturna, która z doprawdy mizernym poczuciem humoru przekonuje, że wobec konfrontacji z zaawansowaną technologią oferowaną w tej sieci, po prostu zidiociejemy:
Jakże miłą odmianą stanowią kampanie komunikacyjne, które nastawione są na obnażenie słabości argumentów własnych krytyków, bądź przebicie balona nadętej propagandy adwersarzy. Jest to doprawdy bardzo skuteczna i inteligentna broń dla marek – przydatna czasem i w polityce.
PEPSI w Okulskiego
Być może jesteś już Czytelniku jednym z ponad 46 milionów widzów reklamy Pepsi, w której przebrany rajdowiec Jeff Gordon, z zawrotną prędkością i wprawą Kubicy, wiezie przerażonego sprzedawcę samochodów…
Królestwo oddać można za miny pasażera. No dobrze, jest wkręcany, ale zakładamy, że bezpieczny. Pojawiły się jednak osoby, które z całym przekonaniem uważają, że cała reklama to mistyfikacja. Jednym z nich jest Travis Okulski, który w swoim motoryzacyjnym weblogu o swojsko brzmiącej nazwie „Jalopnik” przedstawił całą serię argumentów dowodzących sfingowania i fałszywości filmu – link.
Pepsi zamiast jakoś szczególnie się przeciwstawiać Okulskiemu i jemu podobnym podważaczom autentyczności nagrania, poszła za ciosem i zaaranżowała sytuację, w której ten sam mistrz kierownicy Jeff Gordon, tym razem przebrany za taksówkarza, ucieka policyjnemu patrolowi z Okulskim, którego wcześniej udało się zwabić do podstawionej taksówki jako pasażera. Film zamieszczony w sieci 27 lutego 2014 ma już ponad 14 milionów wejść…
Ok, pewna sztuczność gestów przyjaźni na koniec filmu wskazuje, że końcówka była dogrywana zapewne nie raz, ale ów dowcip sytuacyjny z zaaranżowaniem ucieczki „taksówkarza” przed „glinami” z oponentem w środku to bardzo dobry przykład flawsome (pojęcie jakie powstało jako zlepek angielskich słów flaw oraz awasome, oznaczające wykorzystanie w kampanii marketingowej własnego krytyka i budujące na sile jego własnego przekazu).
Flawsome w polityce
Pamiętasz Czytelniku wybory prezydenckie w 2010 roku i akcję Janusza Rewińskiego? Otóż też Janusz, ale Palikot, szykował się wraz z grupą swoich zwolenników do odśpiewania przed gmachem Telewizji Polskiej piosenki „Nie zagłosuję na Jarka”. Rozgrzana ekipa Ruchu Palikota czekała na przyjazd samochodu z Jarosławem Kaczyńskim, by zgotować happening i poddenerwować przed wystąpieniem w telewizji. Tymczasem w pierwszym aucie jechał zamiast Kaczyńskiego zwolennik hasła „Skończyła się miarka, głosuję na Jarka”, czyli Janusz Rewiński, który pokrzyżował plany adwersarzy Kaczyńskiego własnym happeningiem. Po pierwsze to On, a nie Prezes PiS wyszedł z samochodu, czym już zaskoczył „muzyków”, a po drugie podszedł do nich i wypalił „Siara jestem”, całkiem zbijając ich z pantałyku. Fajne, skuteczne i z humorem.
LWOWIACY w Putina
Jak ze smutkiem i zaskoczeniem konstatujemy, w Rosji i na Krymie trwa ostra i nachalna akcja propagandowa wymierzona w Ukraińców, a także Polaków i cały Zachód. Oto przed niedzielnym, krymskim referendum pojawiają się m.in. plakaty jak ten poniżej:
Dla nie wtajemniczonych – my Polacy, z racji „zdrady” świata rosyjskiego i obecności w NATO, jesteśmy wg owej propagandy po stronie swastyki. Przy okazji, dla wszystkich, którzy chcą pogłębić swoje rozumienie sytuacji na Krymie, polecam bardzo ciekawy i niezwykle wyważony wywiad z Profesorem Stanisławem Bieleniem*, jaki ukazał się w Onecie „Losy Krymu zostały przesądzone” – link.
Jak zareagować na przytłaczającą siłę i skrajną niesprawiedliwość, gdy każde przeciwstawienie się „jedynie słusznej” doktrynie nazywane jest faszyzmem, ekstremizmem, bądź chorobliwym nacjonalizmem? Próbami wyjaśniania? Tłumaczeniem? Przekonywaniem? Propagandą zwrotną? Najlepiej humorem! Dlatego podoba mi się akcja mieszkańców Lwowa, w której wyśmiewają propagandowy przekaz o „faszystowskim zamachu stanu” w zachodniej Ukrainie, gdzie panuje rzekomo „śmiertelne zagrożenie” dla Rosjan. Oto jak Lwowiacy, z wrodzonym sobie poczuciem humoru zapraszają Putina do odwiedzin swojego miasta, nazywając go „stolicą banderowców, ekstremistów i faszystów”…
Przypomnijmy sobie. Wszak zupełnie nie tak dawno sami mieliśmy czasy nachalnej, PRL-owskiej propagandy, wobec której ludzie dowcipkowali, że trzy osoby na ulicy to „nielegalne zgromadzenie”, a 10-milionowy ruch to „garstka rozwydrzonych wyrostków”. Niestety sądy zupełnie poważnie skazywały wówczas opozycyjnych ulotkowiczów na wieloletnie wyroki więzienia za szerzenie faszystowskich treści. Próba kontrargumentowania, polemiki, czy dyskusji w takiej sytuacji jest nieskuteczna. Dlatego też humor, przymróżenie oka i wykorzystanie siły przeciwnika przynoszą całkiem dobre rezultaty. Stąd skuteczność Pomarańczowej Alternatywy we Wrocławiu (malowanie krasnoludków na zamazanych przez „nieznanych sprawców” anty-PRL-owskich hasłach) i jakże udana kampania Pepsi z wykorzystaniem własnego adwersarza.
* Prof. Stanisław Bieleń – politolog, doktor habilitowany nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce, specjalizuje się w problematyce tożsamości w stosunkach międzynarodowych, szczególnie w Rosji