Czyż nie inaczej należy interpretować dane o wzroście sprzedaży detalicznej, który zgodnie dostrzegają i GUS, i Eurostat? Wg GUS, sprzedaż detaliczna w grudniu wzrosła o 5,8% w porównaniu z analogicznym okresem 2012 r., a mdm wzrosła o 17,3%. Tymczasem wg Eurostat, sprzedaż detaliczna w Polsce w grudniu 2013 r. wzrosła o 6,7%. rdr, po wzroście o 7,2% rdr w listopadzie, zaś w ujęciu miesięcznym spadła o 0,4%. Skąd te różnice? W przypadku Eurostatu, dane roczne zostały odpowiednio skorygowane o liczbę dni roboczych, a dane miesięczne zostały odsezonowane. Eurostat objął też swoim badaniem firmy mikro, zatrudniające poniżej 10 pracowników, co w przypadku detalu oznacza małe, rodzinne sklepy. W danych Eurostatu nie znalazła się natomiast sprzedaż samochodów. Jak interpretować różnicę? To właśnie małe sklepy zanotowały zapewne spadki obrotów. Tymczasem dane GUS odzwierciedlają tendencję wzrostu sprzedaży w dyskontach i supermarketach.
Dlaczego powyższe dane wskazują na koniec kryzysu? Każdy kryzys jest zjawiskiem czysto emocjonalnym. Oznacza (cytuję za R. Wróblewskim z jego „Wprowadzenia do strategii wojskowej”, AON 1998) stan cierpienia z towarzyszącymi uczuciami zagrożenia i lęku, powstałymi w związku z przeżywaniem: punktu zwrotnego do zmiany na lepsze lub gorsze, znaczących emocjonalnie zdarzeń, czy chwil decydujących czy dana sprawa lub działanie będzie postępować dalej, ulegnie modyfikacji czy też zostanie zakończone.
Spójrzmy na historię kończącego się właśnie kryzysu. 15 września 2008 r., Lehman Brothers ze względu na niezdolność do pozyskania kapitału ogłasza upadłość. Tydzień wcześniej FED przejmuje udziały upadających firm ubezpieczeniowo-pożyczkowych Fannie Mae i Freddie Mac. Cztery dni później ministerstwo skarbu USA wraz z FED decyduje się na wyemitowanie 814 mld USD i wpompowanie tej kwoty w rynek. Dla mediów to doskonała okazja! Jest temat! Nic się wtedy innego interesującego nie działo. Wszak upadek czwartego co do wielkości banku USA i doniesienia o pękaniu struktury finansowej najważniejszych instytucji w Stanach robią wrażenie. O czym piszą więc media? Od połowy września 2008 r., menedżerowie wszystkich szczebli w USA, a potem i na świecie, nieustająco konfrontowani są z informacjami o kryzysie. Mało tam o kryzysie. O największym kryzysie od czasów słynnego i tragicznego kryzysu z 1929 roku! Jest temat! Dziennikarze wykorzystują go maksymalnie, nie zdając sobie nawet sprawy, że kręcą bat na siebie samych…
Zbliża się powoli koniec 2008 roku. Atmosfera w biznesie gęstnieje. Wobec ogromu powtarzających się nieustająco doniesień o kryzysie, trwa gorączkowe cięcie budżetów na rok 2009. A które koszty najłatwiej ciąć? Te przeznaczone na szkolenia i reklamę. Kto zaś natychmiast odczuwa cięcie kosztów w reklamach? Agencje reklamowe i domy mediowe. Następuje gwałtowny spadek sprzedaży powierzchni i czasu reklamowego. Media i prasa omdlewają. By poradzić sobie ze spadkami sprzedaży, ich spanikowani menedżerowie zwalniają 30% dziennikarzy. Kolejnym 30% składają oferty nie do odrzucenia w postaci przejścia na samozatrudnienie. Pozostali drżą o swoje posady. Nie dziwmy się, że brzmienie artykułów na temat kryzysu przypominało wówczas opisy hekatomby. Jaka piękna, samo nakręcająca się katastrofa!
Co wobec powyższego mówią o kryzysie zacytowane przeze mnie na początku dane? Mówimy o sprzedaży detalicznej. A tę nakręcają codzienne decyzje gospodyń domowych. Skoro społeczeństwo masowo wali na zakupy wydając na swoje zachcianki znacząco więcej niż rok wcześniej to znaczy, że ludzie przestali odczuwać zagrożenie ze strony kryzysu. Nie ma go. Zniknął z ich serc i umysłów.
Kryzys najczęściej ma to do siebie, że wybucha w sposób nagły i spektakularny. Jego przyczyny zaś powstają znacznie wcześniej w niewidocznych procesach, na które wskazują słabo obserwowalne leading indicators (wskaźniki przyszłościowe), które i tak są z reguły ignorowane. Z wyjściem z kryzysu jest nieco inaczej. Nie ma nagłego, spektakularnego wydarzenia świadczącego o tym, że oto wchodzimy w czas hossy. Natomiast podobnie jak w przypadku zmierzania do kryzysu, można pokusić się o odkrywanie, od dawna już dostępnych danych wskazujących na stopniowe zanikanie stanu kryzysowego. Wzrost sprzedaży detalicznej zdecydowanie jest takim czynnikiem. Trwa karnawał. Idę więc świętować!