Istnieje gorsza część Polski. Wie to każdy. Ale nie każdy ma świadomość, że wcale nie chodzi o wschodnią ścianę naszej ojczyzny. Tam ludziom żyje się coraz lepiej, a Białystok kwitnie, jak mało która stolica. Ta gorsza część Polski leży na jego przeciwnym biegunie – na zachodzie. A dokładniej w Gorzowie.
Co z tego, że to miasto jest stolicą rządową województwa lubuskiego? Co z tego, że jest w centrum węzła komunikacyjnego: Berlin-Poznań i dalej Warszawa oraz Szczecin-Zielona Góra i Wrocław? Kogo to obchodzi, poza samymi mieszkańcami, którym obecnie nam panujący (wcześniej też) sukcesywnie zabierają, co się da?
Dziś przyszła wiadomość, że znów czegoś nie będzie. I trafiło mnie, choć ranek tak pięknie słoneczny. A trafiło poważnie, bo idzie o to, co najcenniejsze dla człowieka – o zdrowie.
Otóż mieliśmy mieć w Gorzowie eurocopter. Jego sprawa ciągnie się od pięciu lat. Od miesięcy o stworzenie bazy lotniczego pogotowia ratunkowego zabiegał senator Henryk Maciej Woźniak. „Jeszcze w październiku 2009 – czytam w notatce rzecznika prasowego wojewody – Ministerstwo Zdrowia zapewniało, że rozważy argumenty wojewody o lokalizacji bazy w Gorzowie. Chodziło o utrudniony zasięg operacyjny śmigłowców z Zielonej Góry, Poznania i Szczecina, zwiększoną liczbę wypadków w regionie przygranicznym na drogach tranzytowych A-2 i S-3, wzrost ruchu drogowego na północy województwa oraz duży tranzyt niebezpiecznych ładunków drogami nr 22 i S-3. Te argumenty wydawały się być przekonujące dla ministerstwa. Tak wynikało z prowadzonej z wojewodą korespondencji”.
Okazuje się jednak, że to, co się wydawało oczywiste, takie dla Gorzowa nie jest.
W lutym, odpowiedź w sprawie, na ręce wojewody Heleny Hatki wystosował minister Marek Haber. Powiadomił, że Ministerstwo Zdrowia zawarło trzyletnią umowę na finansowanie lotniczych zespołów ratownictwa, ale umowa nie przewiduje stworzenia bazy dla eurocoptera w Gorzowie.
Wojewoda jest oczywiście zaskoczona decyzją (ogłasza ją publicznie w drugiej połowie marca?) i – jak podaje – nie składa broni.
Dodaje też – w informacji prasowej – że sprawie lokalizacji bazy lotniczej przysłużyli się protestujący przeciwko powstaniu u nich lądowiska (a co za tym idzie bazy ratownictwa lotniczego), mieszkańcy Różanek.
Przypomina, że był pomysł lokalizacji bazy w pobliżu szpitala wojewódzkiego w Gorzowie, ale sprawę zablokowała poprzednia dyrekcja placówki.
Wreszcie dodaje, że przeszkodą były problemy z uzyskaniem zgody organu założycielskiego – samorządu województwa – choć (cytuję): „wicewojewoda Jan Świrepo zabiegał o nią już w sierpniu 2008 roku. W październiku tego roku organ założycielski potwierdził rozpoczęcie procedury wydzielenia działki pod bazę. Ale nie została ona zakończona do czasu podjęcia decyzji przez Ministerstwo Zdrowia.”
Ten sam organ założycielski bardzo dba o interesy południowej części lubuskiego. Tam wrzuca wszystkie możliwe pieniądze, np. na lotnisko w Babimoście, choć wydaje się to czystym marnotrawstwem. Tam organ ma lotnisko w Przylepie. Tam będzie miał eurocopter.
Dziś wojewoda Hatka przekonuje o swojej głębokiej wierze w mobilizację wszystkich sił politycznych i społecznych, by uratować sprawę (cytuję): „z korzyścią dla mieszkańców północnej części województwa lubuskiego”.
A ja tak sobie myślę, że to nie tylko o nasze interesy idzie.
Chodzi o to, by każdy, kto tu trafi, miał pewność, że w razie sytuacji kryzysowej, nieszczęścia, wypadku, będzie najszybciej jak to możliwe przewieziony do szpitala.
Póki co, strach zapuszczać się w nasze gorsze tereny. Nie dość, że drogi fatalne, że polikwidowano połączenia kolejowe, że ruch na drogach przypomina centrum Marszałkowskiej w szczycie, to jeszcze eurocoptera nie dadzą.
I niech mi ktoś wytłumaczy, po co strategia marki województwa? Po co województwo w ogóle? Wystarczy połowa. Ta dolna. Ona ciągle ma lepiej.
Hanna Kaup