Od roku biorę udział w Studium Dziennikarstwa Europejskiego organizowanym przez Centrum Europejskie Natolin. Bardzo sobie cenię te konferencyjne spotkania. Nic bowiem tak nie przybliża człowieka do rzeczywistości, jak sam w niej udział i możliwość zetknięcia się z tymi, którzy ją tworzą. SDE tak właśnie zostało pomyślane.
Kiedy np. mówimy o Zaangażowaniu Polski na Ukrainie oraz możliwościach współpracy mediów polskich i ukraińskich, to w warsztatach biorą udział przedstawiciele obu stron. Kiedy tematem jest Unia Europejska po przyjęciu Traktatu Lizbońskiego, prace prezydencji i Komisji Europejskiej, to słuchamy przedstawicieli państw zaangażowanych. Na ostatnim spotkaniu 18 marca o doświadczeniach, przygotowaniu i działaniach Prezydencji Hiszpanii mówiła radca ds. prasy Ambasady Królestwa Hiszpanii w Warszawie Pilar Barrero Garcia.
Jej konkretne wystąpienie mogło jednak nas Polaków nieco irytować. I to tym, czego chyba boimy się jak ognia, co w naszym kraju jest ciągle nie na czasie, co stawia mówiącego na pozycji straconej – optymizmem.
A mnie się wystąpienie pani radcy podobało. Być może zadziałał jej urok osobisty (patrz foto).
W każdym razie Pilar Barrero Garcia z wiarą w to, co mówi, przedstawiła priorytety prezydencji hiszpańskiej i jej przebieg w kontekście TL.
Podkreśliła specyfikę czasów, w których przyszło Hiszpanii przewodzić w UE. – To szczególny moment – mówiła. – Po pierwsze mamy nowy traktat i nowy parlament z szerszymi kompetencjami niż poprzedni (…). Drugim czynnikiem jest kryzys, którym – poza Polską – różnie zostały dotknięte poszczególne kraje Unii. Niektóre wpadły w recesję, co utrudnia podejmowanie decyzji i ukierunkowuje pracę prezydencji na te zagadnienia. Po trzecie, układ sił światowych uległ zmianie, stąd Europa musi w nim znaleźć swoje ważne miejsce. I Hiszpania chce do tego doprowadzić – przekonywała.
Zadania ambitne, ale należy pamiętać, że ten duży iberyjski kraj już czwarty raz obejmuje prezydencję. Dzięki swojemu doświadczeniu powołał tzw. Trio i zaprosił do współpracy Belgię z Węgrami, by stworzyć program ambitniejszy, nie na sześć, a na 18 miesięcy. To oczywiste, że wtedy można zrobić więcej, choć nie znaczy – łatwiej. Mówią o tym choćby liczby spotkań, które odbędą się w ciągu sześciu miesięcy – 2600 w Brukseli i 300 w Hiszpanii.
Choć praktyczne przejęcie prezydencji odbyło się z pewnym opóźnieniem, Hiszpanie już dziś mówią o sukcesach. Jednym z nich ma być lutowy nieformalny szczyt, którego ustalenia zatwierdzi szczyt wiosenny. Pojawi się więc nowa strategia (zastąpi Strategię Lizbońską) Europa 2020 i skupi się na: utrwalaniu wzrostu gospodarczego i przenoszeniu znaczenia siły Europy na arenie międzynarodowej na pierwsze miejsce. Mają w tym pomagać wszystkie kraje, stawiając na innowacje nie tylko w obszarach technologii, ale polityki i administracji.
Radca Garcia podkreślała, że dla Hiszpanii polityka równości – ze szczególnym uwzględnieniem prawa pracy, równości płci, integracji osób niepełnosprawnych i walki z przemocą wobec kobiet – jest bardzo ważna. To drugi filar po innowacyjności. Zaraz potem jest Europa obywatelska. PH chce, by każdy mógł wystąpić z inicjatywą czy projektem przepisów prawnych.
– Trzeba będzie zebrać milion głosów spośród 400 mln ludzi w UE. Trzeba będzie zmobilizować obywateli różnych krajów, by uznali to za korzyść i wspólny interes. Potem oczywiście projekt będzie musiał przejść do KE, by wynieść go na forum UE, ale da to poczucie kreowania oblicza prawa w Unii. Stawiamy też na rozwój europejskiej służby zagranicznej, która ma być powszechnie dostępna. Idealnie będzie, gdy zacznie działać we wrześniu 2010 we wszystkich stolicach krajów – wyjaśniała.
Pilar Barreo Garcia mówiła o konkretach i zapewniała, że optymizm i zapał Hiszpanii jest wynikiem wielkich korzyści, jakie otrzymała będąc w Unii.
– Dostaliśmy dużo, ale nasz czas już minął. Teraz nadszedł czas dla takich państw jak Polska. My już jesteśmy Europejczykami i chcemy, by inni tak o sobie mówili i myśleli – podkreślała.
Polska obejmie prezydencję 1 lipca 2011. To będzie jej pierwszy raz. Ma jeszcze trochę czasu na ustalenie priorytetów. Ale już dziś wiadomo, że nie będą nimi: dyrektywa o czasie pracy i pracownikach delegowanych. Dlaczego nie będą? Tłumaczyć nie trzeba. I pewnie znów hiszpański optymizm zbytnio nam się nie udzieli.
Hanna Kaup