Jeszcze nie ucichły echa niedzielnych wyborów. Ciągle zastanawiamy się, kogo wybrano i dlaczego wygrali ci, którzy wygrali. W moim Gorzowie powtórka z rozrywki. Piszę o tym w swoim ostatnim felietonie "I znów wybraliśmy. I znów wyjątek."
Niedzielne wybory przyniosły rozstrzygnięcie walki o fotel prezydenta i miejsca w Radzie Miasta. Pewnikiem był prezydent i wygrał prezydent. W Radzie trochę się przemieszało.
Czy to coś zmieni? W naszej sondzie ponad 30 proc. głosujących postawiło na to, że wszystko zostanie bez zmian. Jak będzie naprawdę? Żeby się przekonać, trzeba żyć.
Mnie w tych wyborach interesuje nie zwycięzca – w końcu wszyscy doskonale Go znamy – ale zwyciężony. I myślię tu o Krystynie Sibińskiej, której kampania trochę przypomina mi ostatnią gorzowską kampanię Jacka Bachalskiego. Trochę, to znaczy pod względem kosztów. A te te musiały być ogromne.
No więc Krystyna Sibińska – z całym swoim sztabem – jako jedyna kandydatka przeprowadziła kampanię zgodnie z wszelkimi regułami politycznego marketingu, które miały zagwarantować sukces. Niestety, w Gorzowie ta metodyka się nie sprawdziła.
(Całość na http://www.egorzowska.pl/pokaz,felietony,652) Hanna Kaup