Ja mam tzw. pamięć selektywną, co pozwala mi w dzisiejszej, zwariowanej deczko rzeczywistości cieszyć się wciąż niezgorszym zdrowiem.
I dlatego, w trosce o tego niezgorszego zdrowia niepopsucie, z całej kampanii prezydenckiej zapamiętam tylko Elżbietę Bieńkowską i jej greps, wygłoszony podczas luks-konsumpcji do szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego (można się śmiać), że
za 6 tysięcy może pracować albo złodziej, albo idiota… To jest niemożliwe, żeby ktoś za tyle pracował!
To jest greps zupełnie fenomenalny, odkrywczy (też najdosłowniej – bo odkrywa przed Publiką, jakie wśród naszych Nadzorców obowiązują reguły) ba! – to jest greps założycielski oktawy (jest takie słowo, naprawdę) rządów PO-PSL:
bo ten greps udowadnia, że nie ma żadnego podziału na Polskę radykalną i racjonalną:
jest tylko podział na Polskę złodziei i idiotów (tj. zarabiających 6 tysięcy) i Polskę, którą symbolizuje KGHM, gdzie zarabia się milion euro za dwumiesięczną umowę, za jakąś obsługę.
No dobrze, a co z tymi, którzy zarabiają mniej niż zarezerwowane dla złodziei i idiotów 6 tysięcy?
Jak to co:
ich po prostu NIE MA. Oni w naszej, ukochanej 3RP najzwyczajniej w świecie NIE ISTNIEJĄ.
A jeśli istnieją, to tym gorzej dla nich!
I tylko nie żal mi wcale tzw. euroentuzjastów, kiedy sobie pomyślę, że nie tylko Polską, ale całą Europą rządzą sobie z Brukseli, takie całe tabuny Bieńkowskich.