Od razu zaznaczam, że nie dlatego zachęcam Pana Prezydenta do odznaczenia (jak najwyższym odznaczeniem państwowym) osoby/osób, które nagrały biesiadne rozmowy polityków PO i biznesmenów, że ostatnio Prezydent szafuje tymi odznaczeniami na prawo i lewo, bo jeśli Prezydent szafuje – to jedynie na lewo.
Zachęcam, bo uważam, że odznaczenie powinno być nadane w uznaniu zasług dla państwa polskiego, dodajmy – zasług nieocenionych.
Bo gdyby nie te taśmy, to każdy, kto by taką rozmowę ministra Sienkiewicza z prezesem Belką usłyszał i zrelacjonował, zostałby natychmiast przez media odznaczonego nurtu wyśmiany, okrzyknięty prowokatorem, a przez łapsów ministra Sienkiewicza, jako wróg państwa polskiego i ministra osobiście – zatrzymany.
Potem standard, czyli to co widzieliśmy na nagraniu z redakcji Wprost: wykręcanie rąk, wyłamywanie palców itp. atrakcje.
A tak, kiedy wszystko nagrane i do sieci wrzucone, to jedyne, co media odznaczonego nurtu zrobić mogą, to tylko odmieniać na wszystkie sposoby słowo „nielegalnie”.
Ja bardzo przepraszam, ale jeśli coś jest tu nielegalne, to fakt, że prezes Belka diluje z ministrem bezpieki Sienkiewiczem „ustawę za kasę”, nawet, jeśli była to kasa budżetu.
Ale to dla mnie nie jest nic dziwnego, bo po kryzysie bankowym z 2008 dla każdego jest, a przynajmniej powinno być jasne, że prezesi wszelkich banków to są tacy fajni ludzie, że gdyby ich wszystkich naraz postawić pod ścianą i pociągnąć po nich serią, to świat z miejsca stałby się lepszy.
Jednak usłyszeć na własne uszy, jak minister bezpieki mówi, że polskie państwo praktycznie nie istnieje, to to jest warte każdego odznaczenia, bo wreszcie wiemy (my – Kowalscy, Nowakowie) na czym stoimy (a raczej – leżymy).
Proszę sobie teraz coś takiego wyobrazić:
„niemieckie państwo praktycznie nie istnieje” - minister spraw wewnętrznych Thomas de Maiziere,
„francuskie państwo praktycznie nie istnieje” – minister spraw wewnętrznych Manuel Valls,
„brytyjskie państwo praktycznie nie istnieje” – minister spraw wewnętrznych Theresa May.
We wszystkich tych państwach leci na pysk premier, minister staje się natychmiast klientem tajnego ośrodka przesłuchań i potem – sądu.
A u nas?
A u nas premier się cieszy zaufaniem samego siebie, a minister się cieszy zaufaniem premiera, który najwyraźniej podziela jego opinię.
Albo usłyszeć na własne uszy, jak minister transportu opowiada o „przekonaniu” kandydata na prezydenta do przerzucenia w drugiej rundzie głosów na obecnego premiera, za pomocą „wykupu długów” ?
Przecież to szantażem pachnie.
Wychodzi na to, że premier Włoch Berlusconi, ze swoim bunga-bunga, to przy naszym premierze sympatyczny, choć może troszkę frywolny staruszek! A skazany został!
Albo minister spraw zagranicznych uzgadniający z ministrem finansów, jak poprzez dil premiera z prokuratorem generalnym załatwić szefa największej partii opozycyjnej?!
Ameryka Łacińska się kłania? (i ja nie o bluzgach używanych przez tych panów piszę).
Bo nawet w Bułgarii tak się nie zachowują.
Owszem, jest też w tych nagraniach element rozrywkowy, bo podsumowanie polityki, cytuję: „robienia laski” jankesom – wyborne!
Do tej pory sądziłem, że tylko ja tak uważam, ale jednak nie
I jeszcze ta benzyna po 7 złotych – dla nas, nie dla nich, bo im do pełna za darmo „służbowo” tankują…
No to, przyznacie Państwo, jak tu tego nagrywacza nie odznaczyć?!