Jak pisowski byle bzdet może być narodowy, to hekatomba (nie wierzgać mi tu – mogłem napisać rzeź), która nie jest bzdetem, a tragedią - też.
A więc – jak w tytule.
Swoją drogą, to ja się tej ferajnie żoliborskich socjalistów dziwię:
oni przecież (jak wszyscy socjaliści) mają na słowo Naród, a już broń Panie Boże, dużą literą pisane, alergię,
Zdecydowanie wolą ersatz społeczeństwo, koniecznie pisane literą małą.
Mając już uporządkowaną nomenklaturę (nie tę z Nowogrodzkiej – o niej będzie pod koniec), mogę przejść do ad remu.
***
Bez rozgłosu, bez fanfar, jakoś tak bockiem bockiem – cichućko cichućko, rząd wprowadził Narodową Hekatombę niekowidowych Polaków.
I nie wierzgać mi tu, bo oczywiście, że rząd – wszak ktoś tę Hekatombę wprowadził, a nie słyszałem, by Hekatomba wprowadziła się sama.
Fakty, jak to fakty (a nie slajdy z banksterskiego Power Pointa) są bezsporne:
***
Cytaty:
„W listopadzie zmarło dwa razy więcej osób niż przed rokiem – niemal 62 tys. wobec 31 tys., z czego w większości to nie były przypadki koronawirusa (ponad 50 tys. to chorzy non covid).
Czyli z powodów innych niż zakażenie koronawirusem zmarło niemal 70 proc. więcej osób niż w listopadzie 2019 r.”
To się „ciemna liczba” nazywa, która wreszcie wyszła na światło dzienne.
Powody?
Ależ proszę (źródło to samo):
„- Pół miliona mniej przyjęć u kardiologów,
- ponad 50 tys. mniej świadczeń w szpitalach z chorobami płuc,
- ponad 20 tys. mniej podejrzeń raka – statystyki nie pozostawiają złudzeń.
Chorzy niecovidowi mają ograniczony dostęp do leczenia, a to przekłada się na zgony. Padają rekordy.
Medycy mówią wprost:
doszło do sytuacji, w której na porządku dziennym są zawały „przechodzone”. Pacjenci odczuwający ból w klatce piersiowej nie zgłaszają się bowiem do szpitali.
w onkologii liczba wykrywanych przypadków podczas pandemii znacznie się zmniejszyła w porównaniu z rokiem poprzednim. Utrudniony dostęp do POZ sprawia, że lekarze rodzinni wychwytują o jedną trzecią mniej pacjentów z rakiem.”
https://serwisy.gazetaprawna.pl/zdrowie/artykuly/1498864,covid-19-zabija-dwa-razy-w-polsce-padaja-rekordy-zgonow.html
***
Dlaczego niekowidowi muszą umierać?
A dlatego, że oni są – zacytuję wicepremiera od pałowania, gazowania, szpiclowania (i strzelania – Błaszczak też mu podlega) … gorszego sortu.
Żeby nie było, że się czepiam, od razu dodam, że ci chorzy na tę grypę (nawet, jeśli nie są chorzy, a jedynie zainfekowani wirusem i „chorują bezobjawowo”), to nadzwyczajna kasta.
Jak widać, sędzia Kamińska też wydała z siebie greps uniwersalny.
***
No to teraz dla tych, na których nie działa statystyka, a wolą „przykłady z życia codziennego” (tym razem z niekowidowwego szpitala na warszawskim Solcu).
Uprzedzam – dla ludzi o mocnych nerwach.
Cytaty:
„Szpital na Solcu stał się jedynym niecovidowym szpitalem dla całego południa Warszawy. To oznacza, że przyjeżdżają do nas karetki z Ursynowa, Stegien, Wilanowa, Mokotowa, Śródmieścia, ale także miast leżących na południe od stolicy, jak Piaseczno, Góra Kalwaria, a nawet Kozienice. Na tym obszarze mieszka około 2 mln ludzi, a nasz szpital liczy około 100 łóżek, w tym 32 łóżka na oddziale wewnętrznym.
- Doszliśmy do punktu, w którym zastanawiamy się, czy przyjmować pacjenta z chorobą nowotworową i niedokrwistością na granicy życia i śmierci – mówi lekarka
- Postawiono nas w sytuacji, w której odsyłamy pacjenta, jeżeli uważamy, że nie umrze w drodze do domu – opowiada kobieta
- Szpitale covidowe nie chcą u siebie pacjentów z Solca. Jednego z pacjentów przyjęto dopiero po informacji, że jest doradcą prezydenta Dudy
- Od wielu lat jestem lekarką i przez całe swoje życie nie miałam tylu zgonów na SOR i na oddziale wewnętrznym. Trzy tygodnie temu mieliśmy taki okres, że nie wiedzieliśmy, co robić ze zwłokami w kostnicy. Przed epidemią covida miałam może 10 zgonów na pół roku. Teraz mam 10-20 zgonów w ciągu miesiąca.”
Wracając do „ciemnej liczby”, pozwolę sobie na korektę kolorystyczną
ta liczba nie jest ciemna – jest czerwona.
Dokładnie tak – czerwona, zatem uprzejmie informuję pisowski rząd kolejnym cytatem:
macie krew na rękach.
I nie wierzgać mi tu, bo to cytat z tego samego wicepremiera od pałowania itd.
I żadni pijarowcy od wtłaczania do mózgów Ciemnemu Ludowi /Suwerenowi (wersja zależna od tego, czy swobodna, nienagrywana rozmowa, czy oficjalny spicz) że czarne jest białe, a białe jest czarne nie poradzą nic, bo oni są daltonistami, a krew na rękach pisowskiego rządu jest czerwona i inna być nie chce.
I kiedy tak patrzę na tego zamaskowanego bankstera (nawróconego na PiS, ale bankstera) i przypominam sobie też zamaskowanych, dwóch rudych szpeniów (jednego od 200 baniek na rodzinę, drugiego od przelewania handlarzowi bronią z góry 35 milionów euro na niedostarczone respiratory), i tych wszystkich, straszących z ekranów, zamaskowanych bezczeli, to mam wrażenie (to chyba nie jest karalne, jeszcze nie jest?) że widzę, jak przez te maski prześwitują (no nie ma bata – kolejny bąmot Kniazia Nowogrodzkiego jak znalazł)
zdradzieckie mordy.
***
Teraz bankster wprowadził godzinę policyjną na Sylwestra, zhaltowal tysiące Polaków, mających wykupione bilety na loty z Wielkiej Brytanii do rodzin w Polsce, zrujnował kolejne branże.
I deklaruje u Sakiewicza, że „serce mu krwawi, gdy musi podejmować decyzje o kolejnych restrykcjach”
To oczywisty absurd albo cud, bo banksterzy nie mają serc, co choćby każdy frankowicz może potwierdzić.