O jej! Osoba z show biznesu, managerka Sylwia Smoczyńska wyznała dziś swoją wiarę, mówiąc: „Kościół jest super miejscem. Przyjmuje i przytula. Ale najważniejsze jest tam słowo Boże i sakramenty”. Czyż to nie jest jakaś „katolicka ideologia…”? Co o tym myślicie?
To a propos niektórych komentarzy do ostatniego mojego wpisu.
W ddtvn było też o granicy żartu… Tę rozmowę można opowiedzieć krótko. Potwierdziła ona to, o czym również już wspominałam; „wszystko można co nie można byle z lekka i ostrożna…”. A, że np. Amerykanie śmieją się prawie ze wszystkiego – nie znaczy, że mamy ślepo ich naśladować. Bo my, jesteśmy „My”.
Swoją drogą zastanawia mnie, co tak naprawdę ludzi interesuje i dlaczego bardziej interesują ich rzeczy… (trudno tu o adekwatną nazwę) – błahe (?) albo mało ważne, od tych bardziej konkretnych – jak mi się wydaje. Które można np. spokojnie przeczytać i przynajmniej czegoś się dowiedzieć. Oczywiście nie wszystkich musi dany temat interesować, ale może być istotnym głosem w danej dziedzinie.
Zamieściłam na swoim Blogu kilka ciekawych rozmów i konkretnych artykułów. W komentarzach, które chyba są odpowiednikiem zainteresowania danym wpisem, przegrały one chociażby z „pupą Sadowskiej”… Nie napisano niczego tak emocjonalnie pod Krawczykiem, Pawlikiem, który zdobył Grammy, czy nawet Krajewskim… Nie wspomnę o Pendereckim.
Ktoś zadał mi niedawno pytanie, jakie płyty sprzedają się najlepiej? Powiedziałam, że chyba pop, choć przeleciało mi przez głowę również disco polo… No i pomyliłam się. No a jeżeli większe zainteresowanie jest disco polo niż chociażby popem, to nic dziwnego, że podobne jest np. tyłkiem tego czy tamtego… Ot, w zasadzie różnicy nie ma. Ale mówię, do tej osoby: jednak przecież Krajewskiego też lubią… I słyszę: „A kto go lubi? No, może miał kilka piosenek. Ale on po prostu nie istnieje!…”. Jakieś komentarze?
* tytuł obecnego wpisu zaczerpnięty z tekstu operetki „Księżniczka Czardasza Emmericha Kalmana