sporo zbędnego hałasu wywołał najnowszy dramat biograficzny francusko-żydowskiego reżysera Michela Hazanaviciusa pt. „Redoubtable”. Jest to opowiastka traktująca o małżeństwie niegdysiejszego „papieża Nowej Fali” Jean-Lucie Godarda z niemiecką aktoreczką Anne Wiazemsky.
Nie widzę kompletnie sensu, żeby zajmować się teraz dorobkiem Godarda, którego najbardziej okrzyczane filmy – „Dwie lub trzy rzeczy, które o niej wiem” czy „Pogardę” – uważałem zawsze za nudne i przereklamowane gnioty (nie będe się sprzeczał…). Jeszcze gorsze wg mnie było jego lewackie kino polityczne, co nie przeszkodziło Hollywoodowi w 2010 w przyznaniu mu honorowego Oscara za tzw. całokształt.
Godardowi odbiła totalnie lewacka szajba po rebelii paryskiego maja-68, gdy został maoistą (w ChRL trwała już wtedy masakryczna rewolucja kulturalna) i zaczął głosić na wiecach antysemickie ciemnoty o Żydach i Izraelu. Znalazło to m.in. wyraz w filmie „Tu i ówdzie” (1976) – gdzie przebijał obrazki Goldy Meir – Hitlerem. W 1983 dostał w Wenecji Złotego Lwa za „Imię: Carmen”, gdzie tytułowa panienka jest terrorystką.
Nie wiem, czy Godard był sowieckim szpiclem jak jego idol Arafat, czy tylko pożytecznym idiotą (po zamachu na Izraelczyków w Monachium w 1972 pieprzył, że należy na olimpiadach pokazywać sceny z „obozów koncentracyjnych dla Palestyńczyków w Izraelu”). Sądzę natomiast, że Oskar od Hollywoodu, któremu dawniej wymyślał na chama od „żydowskich gangsterów” – mógł być jeszcze jednym odpryskiem kadencji pokojowego noblisty Obamy w Białym Domu.
Inny odwieczny dylemat polega oczywiście na tym, czy światopogląd polityczny takiego czy innego artychy-opętańca powinien być traktowany w całkowitym oderwaniu od jego twórczości… Klasycznym przykładem w tej mierze jest wg mnie hitlerówaLeni Riefenstahl, której – w razie stosowania tych subtelnych rozróżnień – należy się honorowy Oskar post-mortem za całokształt.
ANTYIZRAELSKIE FEJKI.
TELAWIW OnLine: Zdjęcia z miejsca islamskiego zamachu, gdzie zdziczały Arab zadźgał w piątek troje Izraelczyków w ich rodzinnym domu – pokazujące skrawek zakrwawionej podłogi – nie zostały opublikowane w głównych „mainstreamowych mediach” europejskich, potwierdzających w ten sposób, że nadal taplają się w antyizraelskich fejkach pod płaszczykiem politpoprawności.
@
Zdjęcia z widokiem ogólnym na zbryzganą krwią kuchnię, gdzie arabski terrorysta zamordował bestialsko trójkę izraelczyków szykujących się do uroczystosci rodzinnej – to najnowszy mega dowód zbrodni dżihadyzmu napędzanego fanatycznym islamem. To jeden z tych kapitalnych w fotożurnaliźmie przypadków, gdy pojedynczy obraz wart jest tysiąca słów – szanujące się, rasowe media powinny były rzucić się na to, jak na świeże mięcho; jeśli zaś tego nie uczyniły, znaczy się zatraciły do reszty poczucie rzeczywistosci, instynkt samozachowawczy, nie mówiąc już nawet o etyce dziennikarskiej. Wg mnie powodem takiej patologii jest nadal skrajny antyizraelizm, w ramach którego rzekomo obiektywe media rozmydlają w swoich serwisach różnice między ofiarami terroru i Arabami zabitymi w trakcie regularnych walk ulicznych z policją. W Polsce takie fejki emitowane są np. przez publiczne radio PR, co powinno przecież być piętnowane przez różnych medioznawców na katedrach, a tym bardziej oba portale branżowe, wirtualnemedia.pl i ten jak mu tam: PRESS.
lub:
http://www.telawiwonline.com/antyizraelskie-fejki/