Jan Helin, szef Aftonbladet, zaklina się na wszystko, że nie jest naziolem ani antysemitą. Przyznaje jednak, że puścił wredne antyizraelskie bzdety, „nie dysponując żadnymi dowodami”, mogącymi potwierdzić, iż Cahal wycinał narządy Palestyńczykom. Z punktu widzenia etyki dziennikarskiej (excuse le mot) – facet powinien sprzątać schody we własnym organie.
Izraelska gazeta Haarec zamieściła wczoraj karykaturę z Liebermanem pochylonym nad mapą Skandynawii i pytającym: nie ma tam czasem jakiejś zapory?. (aluzja do słynnych pogróżek o zbombardowaniu Tamy Asuańskiej w Egipcie). Z drugiej strony – już ponad 10 tys. Izraelczyków podpisało w necie wniosek jakiegoś żołnierza. w sprawie bojkotu IKEI.
Afera z Aftonbladet wywołuje gwałtowne emocje nie tylko w samym Izraelu i w Szwecji – lecz także na świecie, gdzie zajmuje się nią coraz więcej mediów. Według sondaży – większość Szwedów nie chce, aby ich rząd przepraszał za wpadkę prywatnej gazety. W Sverige jest wolność słowa, etc. – Izrael może pozywać gazetkę i autora oskarżeń Donalda Boströma.
Tymczasem jednak okazuje się, że Aftonbladet zaczerpnął swoje brednie z wydanej w 2001 roku książki Boströma pt. Inszallah. Już sam tytuł jest jednoznaczny, gdyż tak samo nazywa się słynna powieść Oriany Fallaci o terrorze islamskim w Bejrucie. Knigę Donalda Boströma sfinansowały centrale związkowe, organizacje palestyńskie i MSZ w Sztokholmie.
.
Cóż to za ciekawy zawód dziennikarz, że nie obarczony żadnymi konsekwencjami za świadome sprzeniewierzenie się jego zasadom.
może we wybiórczej pana donalda zatrudnią? może jest antysemitą, ale za to porządny lewak…
http://www.jpost.com/servlet/Satellite?cid=1251145107193&pagename=JPost/JPArticle/ShowFull
tymczasem Reporterzy bez Granic właśnie poparli Aftonbladet
Od dawna wiadomo, że tzw. reporterzy bez granic to zwykłe lewactwo – proarabskie palanciarstwo.