Izraelczycy nie odpuszczą Szwedom, zanim ci nie przeproszą oficjalnie za aferę z Aftonbladet. Sprawa – i słusznie – zaczyna nabierać charakteru precedensowego. To nieprawda, że oficjalny Sztokholm nigdy nie zabierał głosu w podobnych wypadkach. W 2005 r. gazety i portale szwedzkie powieliły duńskie karykatury Mahometa – a rząd grzecznie odszczekał.
Wydawana od prawie 80 lat Aftonbladet jest organem o dosyć brunatnej przeszłości. W latach II wojny zajmował otwarcie pozycje prohitlerowskie; obecnie jest lewicowy – proarabski i antysemicki. Jego współwłaścicielem jest centrala związkowa LO, która wraz ze szwedzkim kościołem luterańskim lubuje się wręcz w apelach o bojkot towarów izraelskich.
W odczuciu Izraelczyków 9-milionowa Szwecja jest najbardziej antyizraelskim krajem w Unii Europejskiej (w sondażach 40% przyznaje się do antysemityzmu). Bierze się to naturalnie z powietrza, czyli – schodząc na żyzną & prozaiczną glebę – z „tradycyjnego antyjudaizmu”, na co nakłada się aktualnie obecność 450-tysięcznej mniejszości arabskiej/islamskiej.
Moi przyjaciele w Sztokholmie twierdzą, że w mediach szwedzkich przelewa się od bzdetów antysemickich – gorszych niż np. w polskiej prasie z czasów pamiętnego marca-68. W internecie izraelskim ktoś zauważył, że Szwecja chętnie sprzedawała Hitlerowi żelazo i rudy dla przemysłu zbrojeniowego – za złoto i kosztowności zrabowane mordowanym Żydom.
Szwecja, jako rotacyjna przewodnicząca UE, nie będzie mogła skutecznie mediować na Bliskim Wschodzie (na czym jej i reszcie Europy cholernie zależy), jeśli oficjalnie nie przeprosi za antysemickie numery w Aftonbladet. Ambasador Izraela Dagan powiedział szwedzkiemu wiceszefowi MSZ Belfrage: Nie mogą to być tylko luźne medytacje na blogu (Carla Bildta).
Szwecja w 68 r. udzieliła schronienia niejednemu wygnańcowi z Polski, więc i tacy tam są. Niestety, Szwecja ma również koszmarną tradycję. Wzbogacili się tam różni na złotych ząbkach z komór gazowych. Co do przeprosin, wątpię, żeby nastąpiły. Stare jak świat jest powiedzenie: prasa jest wolna, rząd nie ponosi itp. Poza tym, Żydów się nie boją, bo ci nie wysadzają wieżowców w powietrze, a różni dzielni i owszem.
że niby europie zależy na skutecznym mediowaniu na bliskim wschodzie, to się raczej nie zgodze. owszem, są tam jakieś chęci, pomysły nawet, ale interesa nie ma, żeby się wysilać dla pokoju. zresztą pytanie także brzmi – czy sami „bliskowschodnianie” chcą tegoż pokoju i na jakich warunkach… tego nie mogą ustalić nawet sami bliskowschodnianie między sobą i tu leży problem. politycy będą sobie łamać zęby na bliskim wschodzie tak samo jak na reformie zdrowia