Odsunięty. Pominięty. Przegrany. Tak mówiono o Donaldzie Tusku na samym początku października. Gloryfikowano sztabowców Prawa i Sprawiedliwości oraz samego premiera Jarosława Kaczyńskiego, uznając ich strategię przedwyborczego debatowania w telewizji za rokującą niezwykły sukces. Wszak podjęcie dyskusji z Aleksandrem Kwaśniewski, twarzą LiD – trzeciej siły politycznej, było niczym innym jak umniejszeniem roli Tuska.
Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni… wydaje sprawdzać się stare przysłowie. Sztabowcy Platformy – krytykowani za dotychczasową niemrawość partii w kampanii – zdołali wypracować kalendarz debat, który Tuskowi otwiera drogę do wielkiego sukcesu.
To on staje teraz do ostatecznej, być może decydującej batalii. Dotychczasowy układ terminarza telewizyjnych debat stwarza telewidzowi nieodparte wrażenie, że system starć opiera się na eliminacji. Owszem, Kwaśniewski powróci z przedostatniej debaty, ale dziś spora część osób zasiadających wieczorem przed telewizorami będzie miała odczucie świadkowania finalnemu starciu. I nieodparte wrażenie: Kaczyński - widocznie słabszy – odpadł w przedbiegach…
Jeśli odwołać się do wyników najnowszego sondażu opublikowanego przez dziennik. pl i dającemu Platformie Obywatelskiej rekordowe przed tymi wyborami poparcie 46% respondentów, można mówić o fenomenie, wręcz półboskości Tuska. Tak go przecież dotąd krytykowano za nieudolność w kierowaniu partią, wypominano porażki w wyborach prezydenckich i parlamentarnych sprzed dwóch lat, obwiniano za odchodzenie z partii kluczowych postaci oraz wprowadzanie rozbicia wewnątrz ugrupowania. Teraz jest inaczej. Ale jak będzie ostatecznie?! Czy Tusk wykorzysta swoje „pięć minut”?! Musimy zaczekać. Choć czasu do wyborów niewiele, o potknięcia nie jest trudno.
Póki co Tusk zmiażdżył premiera. Badani w sondażach widzą w nim potencjalnego zwycięzcę debaty z byłym prezydentem. Już dziś gratulowanie Tuskowi i Platformie tryumfu w wojnie jest bez wątpienia nader przedwczesne. Pełnym uznania należy być jednak wobec zwycięstwa w bitwie, któremu spektakularności dodaje fakt, iż zostało odniesione na polu wroga. Bastion telewizji publicznej – określany telewizją prorządową, absolutnie zdominowaną przez PiS – okazał się przyjaznym komu innemu. Stworzono warunki, które stały się polem do popisu dla dotychczasowego wroga numer jeden. Dziś jego gwiazda może rozbłysnąć jeszcze mocniej.
Aktualizacja z 15. października 2007, godz. 23:20.
Jak podsumować dzisiejszą debatę Kwaśniewski – Tusk? Jeśli sędziowie mieliby punktować do samego końca, można mówić o remisie. Jeśli jednak w jakimkolwiek momencie pokusiliby się na ogłoszenie nokautu to bez wątpienia drugi z wymienionych polityków decydujące ciosy zadał w ostatecznej fazie starcia… Faktem jest, że w pierwszych kilkunastu minutach pojedynku dominował były prezydent. Imał się przeróżnych sposobów osłabienia przeciwnika: od szukania wspólnego mianownika (tak niekorzystnego dla Tuska) po bezpardonowe ataki, wchodzenie w słowo, docinanie… Sztukę debatowania lider Platformy Obywatelskiej opanował jednak do perfekcji, w myśl nie liczy się jak kto zaczyna, ale jak kończy. A końcowe przesłanie brzmiało mniej więcej: głosujcie na PO, bo LiD nie ma szans … na dopowiedzenia sam Tusk nie pozostawił szans- osobiście zakończył debatę.