11.08.2012 godzina 6:25, a ja już na nogach. Właściwie dopiero, bo przecież ludzie już od dawna pracują.. Jednak jakoś nie mam energii. Patrze za oknem deszcz, krople uderzają o smutne liście drzew. Sąsiad chodzi z parasolem i szuka swojego kota. Wieje wiatr, otwarte okno nagle trzaska i po domu roznosi się głośny huk. W ręku ciepła zielona herbata, tata napalił w kominku, mimo, że jest środek lata, to bardzo tego potrzebowałem, w tle słyszę piosenkę ‚Bezsenni’ mam świadomość, że wakacje wkrótce się skończą. Ale na razie o tym nie myślę, sielanka trwa. Jest cisza, błogi spokój duszy, można by powiedzieć idealnie? Jednak czegoś brak..
7:03 budzi się Słodziak, mój kilkunastotygodniowy szczeniak, wpada do salonu w którym siedzę, po drodze przewraca krzesło, gryzie liść potężnego kwiatu, dobiega do mnie i tak strasznie się cieszy, z radości wskakuje na ławę i zbija szklany dzban, muzyka jakby ucichła, mama się budzi, zaczyna krzyczeć, pies szczeka, sąsiad zaczyna kosić trawę, już nie pada.. nie ma słońca, ale jest energia budzącego się świata.. Zmieniam utwór na „Twą energie” i z uśmiechem, bez nostalgii zaczynamy nowy dzień.
Dzisiejsze media są jak ten nudny, cichy poranek, potrzeba jakiegoś tupnięcia, żeby to przerwać i zapoczątkować coś z energią coś nowego. Zastanawiam się pisząc to, czy w jesiennej ramówce którejkolwiek ze stacji pojawi się ten bakcyl, ta viagra?
Mam nadzieję, bo taka nuda, choć czasem potrzebna i pożądana nie może trwać za długo..