Jest taka znakomita książka J.B.Priestleya pt .”Poza miastem”, której bohaterami są dwaj angielscy profesorowie Cosmo Saltana i Owen Tuby . Obaj oczytani, inteligentni i trochę ….mało zarabiający. Przypadkowo wpadają na pomysł, by założyć Instytut Imagistyki Społecznej. Instytut- jak sama nazwa wskazuje zajmować ma się „wyrabianiem, tworzeniem i przekazywaniem obrazów społecznie użytecznych. Ich pomysł na biznes istotnie, przynosi pieniądze, ale nie obywa się bez pewnych perypetii. Książka jest niesłychanie zabawna ,przygody bohaterów lubiących – o ile pamiętam – gin z tonikiem w sporych ilościach, były w miarę pogodne i przypominały trochę te, z gatunku powieści płaszcza i szpady. Wszystko podane z brytyjskim poczuciem humoru. Książka pisana była w latach 60 wiec pojęcie Public Relation nie było wówczas powszechnie znane, ale sens pracy pr-owca uchwycony został znakomicie. Wiemy przecież, że chodzi o to, by stworzyć pewne wyobrażenie na zadany temat. Wyobrażenie na tyle silne, by nikomu z zainteresowanych nie chciało się sprawdzać jak jest w istocie. Tak było np. w Bizancjum.
Mówimy bizantyjski przepych. Dlaczego? Gdyż władcy tego kraju mieli swoista metodę na budowanie wizerunku kraju. Otóż, gdy przyjeżdżał tam jakikolwiek obcokrajowiec, od samych granic był eskortowany przez odpowiednie osoby. Mógł poruszać się tylko po wytyczonych trasach, wzdłuż których odbywały się swoiste przedstawienia. Pokazywały się bogato ubrane osoby, prezentowano przepych domów i ogrodów, pojawiały się znienacka zastępy dobrze uzbrojonego wojska itp. I tak było na całej trasie. Przybysza podejmowano smakowitym jedzeniem, obdarowywano pięknymi przedmiotami. Wszystko po to,by sprawić wrażenie militarnej i gospodarczej potęgi.
Istotnie- odwiedzjący Biznacjum wracali do swoich krajów z takim właśnie przekazem. W historii Polski też znajdujemy przykłady na to, że nasi przodkowie doskonale znali i wykorzystywali „Imagistykę społeczną” do swoich politycznych celów. Pierwszy przykład, jaki mi się nasuwa jest dość oczywisty. To uczta, którą dla cesarza Ottona III w roku 1000 wydał Bolesław Chrobry. Trzeba przyznać, że król sporo zainwestował. Podjął niemiecka delegacje z przepychem, napoił, nakarmił i ofiarował w prezencie złote talerze, z których jedzono podczas uczty. Złoto z Polski pojechało na Zachód a wraz z nim opowieść o zamożności, szczodrobliwości i mądrości władcy Słowian. Szkoda tylko ogromna, że Otton III tak szybko odszedł z tego świata.
Drugi przykład jaki znalazłam w naszej historii to opis hołdu, jaki przed Kazimierzem Jagiellończykiem złożył Hospodar Mołdawski. Rzecz działa się w Kołomyji w 1374 roku. Wojska hospodara zgromadzone były wokół namiotu, w którym zgodnie ze zwyczajem- miał odbyć się hołd. Płótno namiotu szczelnie zasłaniało zebranym wojskom widok.
Do czasu. W pewnym momencie, gdy hospodar klęczał przed polskim królem nagle rozsunięto z dwóch stron ściany namiotu i zebrani ujrzeli swojego władcę w mało wojowniczej pozycji. Zobaczyli w zasadzie to, o czym traktował podpisany dokument ,ale …zobaczyli to na własne oczy. Obraz- jak dobrze rozumieli nasi przodkowie- przemawiał silniej i niełatwo już było wymazać go z pamięci. W tym kontekście jakże prawdziwe jest stare polskie przysłowie:” czego oczy nie widzą tego sercu nie żal”.