W 1935 roku 700-hektarowe Żychce Tadeusza Lerchenfelda zostały Gospodarstwem Roku w Pomorskiem. Specjalizowali się tam się w uprawie ziemniaków, eksportowali sadzeniaki do Francji i Niemiec. Hodowali owce i konie, cała wieś miała tu pracę. Jedna z córek gospodarza, Basia, miała wtedy 17 lat.
Cztery lata później, kiedy dwór zajął Wermacht, Basi udało się konno uciec z majątku. Reszta rodziny była już wtedy rozsiana po Polsce, a ojciec Basi, powstaniec wielkopolski z 1918 roku, członek Rozdzielczej Komisji Polsko-Gdańskiej, który był na niemieckich listach proskrypcyjnych (Sonderfahndungsbuch Polen) ukrywał się już w Warszawie pod zmienionym nazwiskiem.
Jak o każdym właścicielu majątku ziemskiego można by tu opowiedzieć liczne historie. Choćby o ratowaniu w ‘39 z salonu portretu księcia Józefa Poniatowskiego pędzla Brodowskiego. Albo o powojennej klubokawiarni i kinie objazdowym w PGR. O słynnym hipotecznym zapisie „własność wpisana na rzecz skarbu państwa” i po-magdalenkowych próbach sprzedaży a to jakiemuś Amerykaninowi (z Wrocławia), a to duńskiej firmie, która chciała tu mieć fermę trzody chlewnej ale wieś nie pozwoliła.
Najbardziej kusi, żeby opowiedzieć o tym, jak po wojnie odebrano Tadeuszowi majątek ale ponieważ znał się na rolnictwie – bo w końcu odbył studia rolnicze w Berlinie – pozwolono mu zostać głównym specjalistą w PGR w niedalekiej gminie Potęgowo. Ale opowiem – i to wcale nie swoimi słowami, tylko słowami króla – historię inną.
Znam tę historię, bo syn Basi, Jerzy Dąbrowa Januszewski przypomniał ją w „Wiadomościach Ziemiańskich” (16/2003). Znalazłam ją też w sieci, i dzięki temu blogowemu zapisowi mogę ją też zilustrować.
To historia o jednym dniu Jana Lerchenfeld, pradziada Tadeusza. Szlachcica bawarskiego który został sekretarzem króla Jana III Sobieskiego, a ten - uznawszy jego liczne zasługi – 7 kwietnia 1676 roku uznał jego obce szlachectwo i uczynił go indigena, co tłumaczone z łaciny oznacza krajowy, swojski.
Nie wiem czy ktoś studiował kiedyś stylistykę i przemiany dworskich pism urzędowych na tak zwanej przestrzeni wieków. Jeśli tak, być może okazałoby się, że tekst tego indygenatu z 7 kwietnia 1676 roku jest zupełnie typowy i zwyczajny. Mnie jednak urzekła jego potoczystość, łagodna godność i mądrość bijąca z królewskich, nieco tylko barokowych zdań.
Dworu w Żychcach chyba już nie ma, rozebrano go w latach 70. Ale Indygenat przetrwał, a Tadeusz, przed śmiercią w 1955 roku prosił w testamencie, żeby przekazać go jako dar wieczysty do muzeum miejskiego w Gdańsku. Ostatecznie znalazł się w gdańskim Archiwum Państwowym.
Oto tekst, z łaciny przełożony. Cały – dla smakoszy.
Indygenat Dla obrońcy klasztoru w Oliwie
W Imię Pańskie Amen. Na wieczną rzeczy pamiątkę. My Jan III z Łaski Bożej Król Polski, Wielki Książę Litewski, Rusi, Prus, Mazowsza, Żmudzi, Kijowa, Wołynia, Podola, Inflant, Smoleńska, Siewierski i czernichowski.
(…) Rzeczą książąt, jak i tych, którzy u steru spraw i na straży świata siedzą, jest podać rękę męstwu narażonemu na trudności, otwierać miejsca i przestrzenie, w których by ono należycie mogło promieniować swymi bogactwami i tak dla Boga, jak i na korzyść Rzeczypospolitej należytą mogło świadczyć usługę, a nadto by osobliwymi swymi uczynkami w sposób mądry pomogło korzyści publicznej i należytej zaznało nagrody.
W tenże sposób dzielny i wykształcony szlachetny mąż Jan Fryderyk Lerchenfeld sekretarz nasz, wszelką naukę, wiedzę o sztukach i prawie, i biegłość w każdej szlachetniejszej i bardziej potrzebnej nauce, nieskazitelność obyczajów i szczególną prawość w przeprowadzeniu spraw, a także inne ducha i umysłu nadzwyczajne zalety wykazał wobec Nas i dla Rzeczypospolitej, i wszędzie, nie bez dowodu publicznej i osobistej dyspozycji, życzliwości, dobra i urodzenia, a potem sławy, najpomyślniejsze oceny, troskę o prawa i sprawiedliwy zarząd wykazał w obowiązkach publicznych, do innych także obowiązków publicznych przez współpracę z wielkimi mężami za ich wodzą doszedł i dodał do bystrości umysłu doświadczenie, jakiego dowody znaleźć można w tych, którzy poznali dokładniej istotę narad, i chcą, i powinni wydać należyty sąd w sprawach publicznych.
Nie tylko bowiem wykształcił swój umysł uprzednio przez długotrwałe wędrówki przez różne królestwa i prowincje, a potem przeniesiony do Naszych Prus zacnie prowadził sprawy sądowe i przez wiele lat ustawicznie był sędzią, lecz i później, za panowania przezacnego poprzednika Naszego Jana Kazimierza, używany był do pomocy w poselstwach i legacjach, że wymieniony na pierwszym miejscu od 1651 r. w czasie srożącej się wojny szwedzkiej, w której i on sam dzielnie odparł napady wroga dla zachowania Klasztoru Oliwskiego, gdzie był z załogą, a następnie w traktacie pokojowym oliwskim wykazał wystarczająco swą pilność, prawość i wierność w stosunku do Rzeczypospolitej.
Za swoje to doświadczenie i tak chwalebną działalność, jak też i za świadczone usługi otrzymał różne w różnych czasach świadectwa, a także został łaskawie obdarzony przez samego Najjaśniejszego Cesarza Rzymskiego przywilejami i ozdobami rycerskimi w Cesarstwie.
Gdy więc My łaskę i szczodrobliwość Naszą Królewską temuż wymienionemu Lerchenfeld zaświadczyć pragnęliśmy na współczesnym sejmie wolnym szczęśliwej Naszej Koronacji, liczni dostojnicy, urzędnicy i posłowie ziemscy zażądali gorąco od Nas, byśmy go obdarzyli przywilejami i swobodami szlacheckimi, i przyozdobili stanu rycerskiego godnością.
A zatem My, sądząc, że do obowiązku królewskiego należy troszczyć się o to, by złożone w ukryciu męstwo nie traciło na wartości, i uważając, że o tyle będziemy szczęśliwsi w rządach ile bardziej będziemy sprzyjać cnotom ludzi dobrze zasłużonych, chętnie zgodziliśmy się na ono życzenie i wymienionego znakomitego Lerchenfeld, sekretarza Naszego postanowiliśmy dopuścić do swobód i prerogatyw stanu szlacheckiego i godności rycerskiej, jak to z pewną świadomością Naszą, rozważywszy w umyśle i za zgodą wszystkich zebranych stanów Królestwa i Wielkiego Księstwa Litewskiego, jednomyślną zgodą prawa publicznego uchwałą do wszelkich przywilejów i szlacheckiego tytułu dopuszczamy, wynosimy i wywyższamy, i tegoż niniejszym Naszym dyplomem nazywamy i czynimy szlachcicem polskim (…)
Na wiarygodność powyższego aktu zleciliśmy zaopatrzyć Naszą ręką królewski Podpis pieczęcią Naszego Majestatu.
Dan w Krakowie na sejmie szczęśliwej koronacji Naszej dnia 7 miesiąca kwietnia Roku Pańskiego 1676 a drugiego panowania Naszego
Jan Król
(Jan Stanisław Witwicki opat płocki, infułat ołycki, kanonik gnieźnieński, warszawski, kierownik kancelarii królewskiej)
xx
Widać królowie rozumieli swoją rolę i wiedzieli, że za zasługi nagradza się, a nie karze. Rządzącym po 1944 roku ta wiedza wydawać się musiała obrzydliwym anachronizmem.
http://konarzyny.bloog.pl/id,349367578,title,Indygenat-w-Zychcach,index.html
Wow what a game that i have seen http://fireboywatergirl.me you can easily download this game in your mobile and system and the features of this game was mind blowing.