Na zdjęciu z 1921 roku, które pokazuje wiki, biały dwór w Lenartowie zaprasza do odpoczynku na wielkim kamiennym ganku. To jest taki ganek, na którym siada się chętnie po powrocie z pola, a ziemi było przecież w majątku ponad 350 hektarów. Na zdjęciu widać też ogromne stare drzewo z drobnymi liśćmi – może jesion? Chyba nie dawał cienia na ganku ale musiał być piękny.
Witold Maringe, którego francuskie nazwisko przywiózł do Polski żołnierz napoleońskiej armii uciekającej spod Moskwy w 1812 roku, kupił Lenartowo na Kujawach w roku 1919. Miał wtedy 29 lat. Wcześniej, w roku 1914, w belgijskim Gembloux skończył studia w instytucie rolniczym. Potem odbywał rolnicze praktyki w majątku kuzyna, zapalonego pioniera postępu w rolnictwie Wojciecha Wyganowskiego („Wiadomości Ziemiańskie” 22/2005)
W Złotnikach pod Kaliszem, uczył się od Wyganowskiego pilnie. W zaborze rosyjskim koniunktura dla rolnictwa była słaba, samorząd zakazany, na wsiach brakowało dróg, szkół, opieki lekarskiej. Tylko towarzystwa rolnicze skupiały i inspirowały światłych rolników i właścicieli. Wyganowski szukał nowych metod gospodarowania, uczył rządców doceniania robotników rolnych i korzystania z ich doświadczenia. Z najzdolniejszych – czynił agronomów, wszystkim wypłacał motywacyjne premie, zakładał kółka rolnicze i ochronki dla dzieci, organizował tajne nauczanie pisania i czytania po polsku. Z ołówkiem w ręku analizował opłacalność hodowli, koszty obór mlecznych, produkcji obornika, pasz. Do jego gospodarstwa organizowano wycieczki, łącząc je z wyjazdami do słynnego spółdzielczego chłopskiego Liskowa, którego dobrym duchem był ksiądz Bliziński. A Wyganowski? Kiedy w listopadzie wszystko miał już omłócone, odstawione, wykopane i zasiane, jeździł za granicę zwiedzać gospodarstwa u sąsiadów i podpatrywać nowinki.
Witold tym wszystkim nasiąkał, a potem, w Lenartowie wprowadzał w życie.
Kiedy przyszła wojna bolszewicka, został ochotnikiem ziemiańskiego pułku ułanów. Zaraz po wojnie, razem z Wyganowskim, który przerzucił spod Kalisza w łomżyńskie parę wagonów ludzi, koni i narzędzi rolniczych, przeprowadzili wielką akcję obsiewania setek hektarów pól leżących odłogiem z powodu wojny. Potrzebny był przecież chleb.
A potem gospodarował w Lenartowie, gdzie rodziło się kolejno siedmioro dzieci, i gdzie żona, Zofia, współpracowała z Kółkiem Włościanek i organizowała we dworze kursy prania, prasowania, haftowania ale i serowarstwa, pieczenia i robienia przetworów owocowych. Witold został doradcą administracyjnym kilku innych majątków ziemskich, prezesem Biura Organizacyjnego Organizacji Rolniczych w Poznaniu.
Kiedy przyszła wojna, w 1939 roku Niemcy przejęli Lenartowo i wysiedlili rodzinę do Generalnej Guberni. Znaleźli więc lokum w Warszawie, a Witold, wraz z innymi ziemianami wielkopolskimi, na ogół znającymi niemiecki, dostał pracę w Departamencie Rolnictwa Landwirtschaftliche Zentralstelle Distriktstelle Warschau. Ale już od listopada ‘39 organizował z majorem Janem Włodarkiewiczem, pseudonim „Darwicz”, konspiracyjną Tajną Armię Polską.
W Delegaturze Rządu na Kraj został wkrótce dyrektorem Departamentu Rolnictwa i przygotowywał założenia ustroju polskiej wsi na „po wojnie”, a od wiosny 1945 opracował program zagospodarowania po klęsce Niemiec ziem północnych i zachodnich. Szkolił rolników dla przyszłej administracji państwowej i spółdzielczości rolniczej, przygotowywał założenia powojennego ustroju wsi polskiej, które w czasie Powstania Warszawskiego, ogłoszono w Dzienniku Ustaw.
W Powstaniu stracił dwóch synów, podchorążych ZWZ-AK z batalionu „Czata 49” – 25-letni Andrzej został zasypany w budynku przy Okrąg 5, 22-letni Leszek, ranny na Woli, zginął prawdopodobnie właśnie tam.
Lato 1944 musiało być dla Witolda bolesne – PKWN robił już swoje, Bierut wydał słynny dekret.
Nie wiem czy Witold dostał od ludowej władzy jakikolwiek dokument poświadczający, że właśnie przestał mieć to, co przed wojna miał. Ale na pewno w jakimś miejskim archiwum znaleźć można ładnie kaligrafowany wykaz. Bo w Urzędach Ziemskich - zanim i one zostały zlikwidowane - w papierach musiał być porządek, więc panie urzędniczki, w przedwojennej szkole uczone jeszcze kaligrafii, sumiennie wypisywały w długich kolumnach od kogo i kiedy przejęto nieruchomość, w nawiasie wpisując, że to „art. 6 Dekretu”, pisanego koniecznie z dużej litery. A też wyszczególniając, ile było w tym przejętym majątku ziemi ogółem, ile ornej, ile łąk, ogrodów warzywnych, sadów owocowych, ile pod zabudowaniami, ile wody, ile nieużytków, ile zajmowały drogi, rowy, lasy i parki. Z pewnością jakaś urzędniczka wszystko, co dotyczyło Lenartowa, dokładnie zapisała. I tak to, ponad 350 hektarów z dworem, kamiennym gankiem i jesionem „przejęto na Skarb Państwa” jak się to w skrócie do dziś pisze. W katalogach zabytków, na przykład.
Jak sobie Witold Maringe z tym radził? Był z tego pokolenia, które uparło się mieć wolną Polskę, więc pewnie tłumaczył sobie, że złe warunki miną, że może trzecia wojna, a może Anders na białym koniu… Szukał zapewne najsensowniejszej możliwości przetrwania w nowej sytuacji. Chciał robić to, na czym się znał.
W czerwcu 1945 roku z Londynu wrócił do Polski Stanisław Mikołajczyk. I choć nie było szans na uznanie polskiego Rządu na Uchodźstwie, Mikołajczyk zdecydował się przystąpić do Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, który miał markować polską demokrację. Został wicepremierem i ministrem rolnictwa. A Witold Maringe stał się jego pełnomocnikiem do spraw akcji siewnej w poznańskiem i w ziemi lubuskiej. Bo znów: potrzebny był chleb.
W styczniu 1946 premier Stanisław Mikołajczyk powierzył Witoldowi przejęcie od Urzędów Ziemskich znacjonalizowanych już majątków i zorganizowanie ich administracji. Było tego prawie półtora miliona hektarów, z czego większość na ziemiach odzyskanych, gdzie obsiane było niewiele ponad dziesięć procent. Tak Witold Maringe został dyrektorem Państwowych Nieruchomości Ziemskich.
Zebrał rozproszonych po Polsce, pozbawionych własnych majątków ziemian i zatrudnił ich w nowym urzędzie w Poznaniu i 15 zarządach okręgowych. Na papierze przydzielano im setki traktorów i koni z UNRA, w realu dostawali niewiele, ziarno siewne kierowano nie tam gdzie trzeba, przesiedlono bez uprzedzenia 50 tysięcy niemieckich robotników rolnych. Ale i tak wiosną 1949 roku obsiane były niemal wszystkie przejęte przez PNZ grunty. Choć premier Mikołajczyk nie mógł już tego docenić – jesienią 1947 Amerykanie pomogli zorganizować jego ucieczkę z Polski. Zaraz potem aresztowano i skazano na karę śmierci dyrektora oddziału Państwowych Nieruchomości Ziemskich w Koszalinie, a partia przysłała do PNZ polecenie zwolnienia wszystkich pracowników, którzy należeli do AK
Witolda aresztowano jesienią 1949 roku
Witold Maringe i sześciu innych członków kierownictwa Państwowych Nieruchomości Ziemskich - Lucjusz Kepmisty, Władysław Englicht , Andrzej Potworowski, Kazimierz Papara, Ludwik Ślaski i Feliks Sommer – przesiedzieli się w mokotowskim wiezieniu do lutego 1951.
Departament śledczy nadzorował wtedy z ramienia partii Jakub Berman, a kierował nim pułkownik Różański. Akt oskarżenia gotowy był jeszcze przed aresztowaniem, zgodnie z kolejnością preferowaną przez Różańskiego: „najpierw artykuł, później człowiek, na końcu dochodzenie”. (Wiadomości Ziemiańskie 5/ 2001)
Siedmiu inżynierom rolnictwa zarzucono – i potwierdzono wyrokiem - sabotaż, szpiegostwo, zamiar obalenia przemocą ustroju ludowo-demokratycznego państwa polskiego ale i to, że w międzywojniu byli uczestnikami wojen interwencyjnych skierowanych przeciwko Związkowi Radzieckiemu i działaczami wysługującymi się władzy sanacyjnej związków rolniczych i realizowali w tymże zakresie sojusz obszarniczo-kułacki.
Dzięki Michałowi Ślaskiemu, synowi aresztowanego Ludwika, wiemy, że podczas przesłuchań Różański pouczał: Temida w naszym ustroju nie ma zawiązanych oczu, widzi wszystko tak, jak jej oświetlimy.
I oświetlali. Proces zaczął się w styczniu 1951 przed wojskowym sądem, któremu przewodniczył major Mieczysław Widaj. Świadkowie opowiadali to, co kazała im bezpieka, ale zwiezieni jako publiczność robotnicy, dla których zarezerwowano w Warszawie noclegi na tydzień, pomrukiwali kpiąco. W rezultacie odesłano ich do domów po pierwszym dniu. Została prasa, posłusznie piętnująca ziemian, eksponująca wielką czcionką tytuły: Działalność sabotażowa i szpiegowska grupy b. obszarników czy Godni kompani p. Mikołajczyka rujnowali gospodarkę Polski Ludowej. Zdjęcia z procesu drukował nawet „Przekrój”, w którym Janina Ipohorska – jako Jan Kamyczek – chyba zaczęła już nauczać savoir-vivre’u.
Świadków obrony nie dopuszczono. A świadkowie oskarżenia - często także więźniowie z Mokotowa - rozwodzili się nad działaniami złych inżynierów w Delegaturze Rządu na Kraj. Kiedy przyszedł czas na ostatnie słowo oskarżonych, major Widaj demonstracyjnie złożył papiery. Wszystko było już przecież ustalone.
Wyrok zapadł w lutym 1951: Maringe, Englicht i Papara dostali dożywocie, Kempisty – 15 lat, Potworowski i Sommer – po 12 lat, Slaski – 10 lat. Przesiedzieli w więzieniach do śmierci Bieruta w 1956 roku, potem ich uniewinniono. Tylko Feliks Sommer zmarł wcześniej w więzieniu.
Potem? Potem był PRL i niewydolne finansowo PGR-y. Witold Maringe został powołany na funkcję doradcy ministra rolnictwa, Andrzej Potworowski i Lucjusz Kepmisty pracowali w Instytucie Fizjologii i Żywienia Zwierząt PAN, a Ludwik Ślaski w Biurze Projektów Organizacji Gospodarstw Rolnych w Poznaniu.
Pułkownika Różańskiego skazano na 10 lat wiezienia, majora Widaja tylko wyrzucono z sądu i wkrótce założył kancelarię adwokacką w Brześciu.
Dworu w Lenartowie, oczywiście, już nie ma. Chyba była w nim szkoła i chyba ją potem spalono – to taka zwykła, polska sytuacja.
Przez ileś lat Państwo Polskie chroniło jako Pomnik Przyrody stary jesion w podworskim parku ale i tego miała dość Rada Gminy w Jeziorach Wielkich, w 2015 roku zniosła więc uchwałą status pomnika przyrody, bo stary jesion (Fraxinus exelsior), którego łacińską nazwę uchwała Rady Gminy skrzętnie odnotowuje, w wyniku wichury stracił stabilność, mocno się pochylił (…) i utracił wartość przyrodniczą. Rzecz jasna, zagraża bezpieczeństwu mienia oraz osób.
Zagraża. Tak jak każda ziemiańska historia.
Zdjęcie dworu z kamiennym gankiem:https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Plik:Dw%C3%B3r_w_Lenartowie_w_1921_roku.JPG
Zdjęcie rodziny Maringe na ganku i dwór nad stawem:http://www.polskiezabytki.pl/m/obiekt/9323/Lenartowo/
Biogramy rodziny Maringe:http://www.boretti-saga.pl/genealogia.html
Wspomnienia księdza Blizińskiego o Liskowie:https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/dzielo-jednego-zycia-ksiadz-pralat-waclaw-blizinski-1870-1944/
Uchwała Rady Gminy w Jeziorach Wielkich: https://bip-files.idcom-web.pl/sites/46289/wiadomosci/277369/files/602015.pdf
Historia Jarosława Maringe pseudonim „Chińczyk” : http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,22537800,byl-szefem-polskiego-narkobiznesu-nie-wiem-ile-zarobilem.html