Powracanie ziemian(10) – Witold Maringe, kamienny ganek, wyniosły jesion i Proces Siedmiu


niedziela 29/10/2017

Na zdjęciu z 1921 roku, które pokazuje wiki, biały  dwór w Lenartowie zaprasza do odpoczynku na wielkim kamiennym ganku. To jest taki ganek, na którym siada się chętnie po powrocie z pola, a ziemi było przecież  w majątku ponad 350 hektarów. Na zdjęciu widać też ogromne stare drzewo z drobnymi liśćmi – może jesion? Chyba nie dawał cienia na ganku ale musiał być piękny.

Witold Maringe, którego francuskie nazwisko przywiózł do Polski żołnierz napoleońskiej armii uciekającej spod Moskwy w 1812 roku,  kupił Lenartowo na Kujawach w roku 1919. Miał wtedy 29 lat. Wcześniej, w roku 1914,  w belgijskim Gembloux skończył studia w instytucie rolniczym. Potem odbywał rolnicze praktyki w majątku kuzyna,  zapalonego pioniera postępu w rolnictwie Wojciecha Wyganowskiego („Wiadomości Ziemiańskie” 22/2005)

W Złotnikach pod Kaliszem, uczył się od Wyganowskiego pilnie. W zaborze rosyjskim koniunktura dla rolnictwa była słaba, samorząd zakazany, na wsiach brakowało dróg, szkół, opieki lekarskiej. Tylko towarzystwa rolnicze skupiały i inspirowały  światłych rolników i  właścicieli. Wyganowski szukał nowych metod gospodarowania, uczył rządców doceniania robotników rolnych i korzystania z ich doświadczenia. Z najzdolniejszych – czynił agronomów, wszystkim wypłacał motywacyjne premie, zakładał kółka rolnicze i  ochronki dla dzieci, organizował tajne nauczanie pisania i czytania po polsku. Z ołówkiem w ręku analizował opłacalność hodowli, koszty obór mlecznych, produkcji obornika, pasz. Do jego gospodarstwa organizowano wycieczki, łącząc je z wyjazdami do słynnego  spółdzielczego chłopskiego Liskowa, którego dobrym duchem był ksiądz Bliziński. A Wyganowski? Kiedy w listopadzie wszystko miał już omłócone, odstawione, wykopane i zasiane, jeździł za granicę zwiedzać gospodarstwa u sąsiadów i podpatrywać nowinki.

Witold tym wszystkim nasiąkał, a potem, w Lenartowie  wprowadzał w życie.

Kiedy przyszła wojna bolszewicka, został ochotnikiem  ziemiańskiego  pułku ułanów. Zaraz po wojnie, razem z Wyganowskim, który przerzucił spod Kalisza w łomżyńskie  parę wagonów ludzi, koni i narzędzi rolniczych, przeprowadzili wielką akcję obsiewania setek hektarów pól leżących odłogiem z powodu wojny. Potrzebny był przecież chleb.

A potem gospodarował w Lenartowie, gdzie rodziło się kolejno siedmioro dzieci,  i gdzie  żona, Zofia, współpracowała z Kółkiem Włościanek i organizowała we dworze kursy prania, prasowania, haftowania ale i  serowarstwa, pieczenia i robienia przetworów owocowych. Witold został doradcą administracyjnym kilku innych majątków ziemskich,  prezesem Biura Organizacyjnego Organizacji Rolniczych w Poznaniu.

Kiedy przyszła wojna, w 1939 roku  Niemcy przejęli Lenartowo i wysiedlili  rodzinę do Generalnej Guberni. Znaleźli więc lokum w Warszawie, a Witold,  wraz z innymi ziemianami wielkopolskimi, na ogół znającymi  niemiecki, dostał pracę w Departamencie Rolnictwa Landwirtschaftliche Zentralstelle Distriktstelle Warschau.  Ale już od listopada ‘39 organizował z majorem Janem Włodarkiewiczem, pseudonim „Darwicz”, konspiracyjną Tajną Armię Polską.

W Delegaturze Rządu na Kraj został wkrótce dyrektorem Departamentu Rolnictwa i  przygotowywał założenia ustroju polskiej wsi na  „po wojnie”, a od wiosny 1945 opracował program zagospodarowania po klęsce Niemiec ziem północnych i  zachodnich. Szkolił rolników dla przyszłej administracji państwowej i spółdzielczości rolniczej, przygotowywał założenia powojennego ustroju wsi polskiej, które w czasie Powstania Warszawskiego, ogłoszono w Dzienniku Ustaw.

W Powstaniu stracił dwóch synów, podchorążych ZWZ-AK z batalionu „Czata 49” – 25-letni Andrzej został  zasypany w budynku przy Okrąg 5, 22-letni Leszek,  ranny na Woli, zginął prawdopodobnie właśnie tam.

Lato 1944 musiało być dla Witolda bolesne – PKWN robił już swoje, Bierut wydał słynny dekret.

Nie wiem czy Witold dostał od ludowej władzy jakikolwiek dokument poświadczający, że właśnie  przestał mieć to, co przed wojna miał. Ale na pewno w jakimś miejskim archiwum znaleźć można ładnie kaligrafowany wykaz. Bo w Urzędach Ziemskich  -  zanim i one zostały zlikwidowane -  w papierach musiał być porządek, więc  panie urzędniczki, w przedwojennej szkole uczone jeszcze kaligrafii, sumiennie wypisywały w długich kolumnach od kogo i kiedy przejęto nieruchomość,  w nawiasie wpisując, że to „art. 6  Dekretu”, pisanego koniecznie z dużej litery.  A też wyszczególniając, ile było w tym przejętym majątku ziemi ogółem, ile ornej, ile łąk, ogrodów warzywnych, sadów owocowych, ile pod zabudowaniami, ile wody, ile nieużytków, ile zajmowały drogi, rowy, lasy i parki. Z pewnością jakaś urzędniczka wszystko, co dotyczyło Lenartowa, dokładnie zapisała.  I tak to,  ponad 350 hektarów z dworem, kamiennym gankiem i jesionem „przejęto na Skarb Państwa” jak się to w skrócie do dziś pisze. W katalogach zabytków, na przykład.

Jak sobie Witold Maringe z tym radził? Był z tego pokolenia, które uparło się mieć wolną Polskę, więc pewnie tłumaczył sobie, że złe warunki miną, że może trzecia wojna, a może Anders na białym koniu… Szukał zapewne najsensowniejszej możliwości przetrwania w nowej sytuacji. Chciał robić to, na czym się znał.

W czerwcu 1945 roku z Londynu wrócił do Polski Stanisław Mikołajczyk. I choć nie było szans na uznanie polskiego Rządu na Uchodźstwie, Mikołajczyk  zdecydował się przystąpić do Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, który miał markować polską demokrację. Został wicepremierem i ministrem rolnictwa. A Witold Maringe stał się jego  pełnomocnikiem do spraw akcji siewnej w poznańskiem i w ziemi lubuskiej. Bo znów: potrzebny był chleb.

W styczniu 1946 premier Stanisław Mikołajczyk powierzył Witoldowi  przejęcie od Urzędów Ziemskich znacjonalizowanych już majątków i  zorganizowanie ich administracji. Było tego  prawie półtora  miliona hektarów, z czego większość na ziemiach odzyskanych, gdzie obsiane było niewiele ponad dziesięć procent. Tak Witold Maringe został dyrektorem Państwowych Nieruchomości Ziemskich.

Zebrał rozproszonych po Polsce, pozbawionych własnych majątków ziemian i  zatrudnił ich w nowym urzędzie w Poznaniu i 15 zarządach okręgowych. Na papierze przydzielano im setki traktorów i koni z UNRA,  w realu dostawali niewiele,  ziarno siewne kierowano nie tam gdzie trzeba, przesiedlono bez uprzedzenia 50 tysięcy niemieckich robotników rolnych. Ale i tak wiosną 1949 roku obsiane były niemal wszystkie przejęte przez PNZ grunty. Choć premier Mikołajczyk  nie mógł już tego docenić – jesienią 1947 Amerykanie pomogli zorganizować jego ucieczkę  z Polski.  Zaraz potem aresztowano i skazano na karę śmierci dyrektora  oddziału Państwowych Nieruchomości Ziemskich  w Koszalinie, a partia przysłała do PNZ polecenie zwolnienia wszystkich pracowników, którzy należeli do AK

Witolda aresztowano jesienią 1949 roku

Witold Maringe i sześciu innych członków kierownictwa Państwowych Nieruchomości Ziemskich  -  Lucjusz Kepmisty, Władysław Englicht , Andrzej Potworowski, Kazimierz Papara, Ludwik Ślaski i Feliks Sommer  – przesiedzieli się  w mokotowskim wiezieniu  do lutego 1951.

Departament śledczy nadzorował wtedy z ramienia partii Jakub Berman, a kierował nim pułkownik Różański.  Akt oskarżenia gotowy był jeszcze przed aresztowaniem, zgodnie z kolejnością preferowaną przez  Różańskiego: „najpierw artykuł, później człowiek, na końcu dochodzenie”. (Wiadomości Ziemiańskie 5/ 2001)

Siedmiu inżynierom rolnictwa zarzucono – i potwierdzono wyrokiem -  sabotaż, szpiegostwo, zamiar obalenia przemocą ustroju ludowo-demokratycznego państwa polskiego ale i to, że w międzywojniu byli uczestnikami wojen interwencyjnych skierowanych przeciwko Związkowi Radzieckiemu i działaczami wysługującymi się władzy sanacyjnej związków rolniczych i realizowali w tymże zakresie sojusz obszarniczo-kułacki.

Dzięki Michałowi Ślaskiemu, synowi aresztowanego Ludwika, wiemy, że podczas  przesłuchań Różański pouczał: Temida  w naszym ustroju nie ma zawiązanych oczu, widzi wszystko tak, jak jej oświetlimy.

I oświetlali. Proces zaczął się w styczniu 1951 przed wojskowym sądem, któremu przewodniczył major Mieczysław Widaj.   Świadkowie opowiadali to, co kazała im bezpieka,  ale zwiezieni jako publiczność robotnicy, dla których zarezerwowano w Warszawie noclegi na tydzień, pomrukiwali kpiąco.  W rezultacie odesłano ich do domów po pierwszym dniu. Została prasa, posłusznie piętnująca ziemian, eksponująca  wielką czcionką tytuły: Działalność sabotażowa i szpiegowska grupy b. obszarników  czy  Godni kompani p. Mikołajczyka rujnowali gospodarkę Polski Ludowej. Zdjęcia z procesu drukował nawet „Przekrój”, w którym Janina Ipohorska – jako Jan Kamyczek – chyba zaczęła już nauczać savoir-vivre’u.

Świadków obrony nie dopuszczono. A świadkowie oskarżenia -  często także więźniowie z Mokotowa -  rozwodzili się nad działaniami złych inżynierów  w Delegaturze Rządu na Kraj. Kiedy przyszedł czas na ostatnie słowo oskarżonych, major Widaj demonstracyjnie złożył papiery. Wszystko było  już przecież ustalone.

Wyrok zapadł w lutym 1951:  Maringe, Englicht i  Papara dostali dożywocie, Kempisty – 15 lat, Potworowski i Sommer – po 12 lat, Slaski – 10 lat.  Przesiedzieli w więzieniach  do śmierci Bieruta w 1956 roku, potem ich  uniewinniono.  Tylko Feliks Sommer zmarł wcześniej  w więzieniu.

Potem? Potem był PRL i niewydolne finansowo PGR-y. Witold Maringe został powołany na funkcję  doradcy ministra rolnictwa, Andrzej Potworowski i Lucjusz Kepmisty pracowali w Instytucie Fizjologii i Żywienia Zwierząt PAN, a Ludwik Ślaski w Biurze Projektów Organizacji Gospodarstw Rolnych w Poznaniu.

Pułkownika Różańskiego skazano na 10 lat wiezienia, majora Widaja tylko wyrzucono z sądu i wkrótce założył kancelarię adwokacką w Brześciu.

Dworu w Lenartowie, oczywiście, już nie ma. Chyba była w nim szkoła i  chyba ją potem spalono – to taka  zwykła, polska sytuacja.

Przez ileś lat Państwo Polskie chroniło jako Pomnik Przyrody stary jesion w podworskim parku ale i tego miała dość Rada Gminy w Jeziorach Wielkich, w 2015 roku zniosła więc uchwałą status pomnika przyrody, bo stary jesion (Fraxinus exelsior), którego łacińską nazwę  uchwała Rady Gminy skrzętnie odnotowuje, w  wyniku wichury stracił stabilność, mocno się pochylił (…) i utracił wartość przyrodniczą.  Rzecz jasna,  zagraża bezpieczeństwu mienia oraz osób.

Zagraża.  Tak jak każda ziemiańska historia.

 

Zdjęcie dworu z kamiennym gankiem:https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Plik:Dw%C3%B3r_w_Lenartowie_w_1921_roku.JPG

Zdjęcie rodziny Maringe na ganku i dwór nad stawem:http://www.polskiezabytki.pl/m/obiekt/9323/Lenartowo/

Biogramy rodziny Maringe:http://www.boretti-saga.pl/genealogia.html

Wspomnienia księdza Blizińskiego o Liskowie:https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/dzielo-jednego-zycia-ksiadz-pralat-waclaw-blizinski-1870-1944/

Uchwała Rady Gminy w Jeziorach Wielkich:  https://bip-files.idcom-web.pl/sites/46289/wiadomosci/277369/files/602015.pdf

Historia  Jarosława Maringe pseudonim „Chińczyk” : http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,22537800,byl-szefem-polskiego-narkobiznesu-nie-wiem-ile-zarobilem.html


Moje najnowsze wpisy

 

Powracanie ziemian (19) Jedni zabrali, drudzy nie oddali - a mogli.

środa 27/10/2021

  Co jest w nim takiego, że przyciąga? Oplątany zielenią, z tym mansardowym dachem wygląda pięknie, kiedy patrzy się z daleka. Taki właśnie szybki rzut…


Powracanie ziemian (18) - 1939 rok i wrześniowi uciekinierzy

czwartek 23/09/2021

Ta jesień naprawdę do nas idzie. A ja dziś myślę  o tym, co w drugiej połowie „swojego”  września robili bohaterowie moich ostatnich książek. Opowieść z…


Powracanie ziemian (17) Maria Tarnowska i flaga PCK

niedziela 01/08/2021

Kiedy zaczynało się Powstanie Maria Tarnowska miała 64 lata i stopień porucznika AK. Tak, Powstanie upadło. Tak, były rozmowy o warunkach kapitulacji i ewakuacji cywilów…


Powracanie ziemian(16) - O lustrach, „Antychrystach” i dworze w Dąbrówce

niedziela 31/05/2020

  Zostało tylko tremo – napisał znajomy w fejsbukowym komentarzu. Czy ktoś powie tak dziś o wysokim lustrze  opartym na konsoli? Nie na takiej, którą…


Powracanie ziemian(15):Wszystko,co w Polsce najbardziej zachwycającego.....

niedziela 03/05/2020

Nie wiem co robiła Maria Dąbrowska dokładnie 3 maja 1928 roku. Ale wydaje się, że wiosna tego roku była decydująca dla powstania "Nocy i dni".…


Powracanie ziemian (14) - "Przedwojenni. Zawsze był jakiś dwór"

piątek 28/02/2020

Historie publikowane w tym cyklu stały się zaczątkiem książki, która od wczoraj ma już swoje księgarniane życie. "Przedwojenni. Zawsze był jakiś dwór". Jedenaście opowieści, które…


Powracanie ziemian(12) …to już chyba pani nie jest nam potrzebną - czyli o Marii Walewskiej z Kowali

wtorek 26/12/2017

Boże Narodzenie 1944 roku spędziła jeszcze w majątku. Wyrzucili ją pod koniec stycznia 1945. Wyrzucali ją zresztą z dworu w Kowali pod Radomiem dwa razy.…


Powracanie ziemian(11) – O Marszałku choć raz, o koniach i o Czaplach

czwartek 07/12/2017

Kończyła właśnie rok piąty — sierpień się zaczął, pamiętny sierpień 1914 roku.(…) Elegantka była. Pysio białym pudrem mocno przypudrowane i długie białe rękawiczki pończoszki na…


Powracanie ziemian(9) - Traktat ryski, warszawskie Hollywood Adama Drzewickiego i udawany książę

piątek 15/09/2017

Lubił malować i fotografować. Założył w Warszawie  wytwórnię  filmową, w której od 1923 roku  nakręcono albo opracowano prawie sto filmów polskich i wykonano dla  kin…


Powracanie ziemian(8) - O dwóch Zofiach, jednej Marii i tysiącach porcji wrześniowej zupy

piątek 01/09/2017

Jaki był początek wojny widziany z dworu w Kowali niedaleko Radomia? Maria z Kuźnickich Walewska ma 48 lat i zarządza majątkiem już dwudziesty rok. Kiedy…