- Rosyjski biznesmen Michaił Chodorkowski opuścił Berlin i przybył dziś do Szwajcarii – powiadomiła wczoraj jego rzeczniczka. Chodorkowski, który spędził 10 lat w kolonii karnej w Rosji, zamierza walczyć o uwolnienie więźniów politycznych w swoim kraju.
…Tyle suchy komunikat. Przez ostatnie lata kibicowałem mu, jak wielu innych, w trudnej drodze do wolności. Kibicował mu też, co naturalne, Adam Michnik: „budził Chodorkowski wielki szacunek swą postawą na sali sądowej, co miałem okazję obserwować osobiście. Nie znam wielu przypadków podobnej konsekwencji i heroizmu – może Andrzej Sacharow, może Aleksander Sołżenicyn…Witaj na wolności, szanowny Michaile Borysewiczu ! Dobrego nowego roku, kochany Misza !”
Myślę jednak, że w swoim szacunku do Michaiła Borysewicza Michnik trochę przesadził. Bo Sacharow i Sołżenicyn, to zupełnie inna, wyższa półka. W żadnym przypadku nie można ich porównywać do kogoś, kto współpracował z władzą, a potem z nią zadarł. Dla wielu ludzi w Rosji – i Adam powinien to wiedzieć – „Chodorowski to ten, który się nachapał, nakradł. Dla wielu zwykłych Rosjan jest nikim. Za niego nie wychodzi się na ulicę. On nie jest czystą postacią..” – usłyszałem taki głos zza naszej wschodniej granicy. Sądziłem nawet, że to za ostro. Ale znawca naszego sąsiada, b.minister Stanisław Ciosek, dodaje: „on nie jest ulubieńcem rosyjskiej opinii publicznej. Nakradł…”.
Rzeczywiście zdobycie 15 miliardów dolarów w kilkanaście lat musi budzić i podziw, i nie tylko…Nie chce jednak nikomu zaglądać do kieszeni. Podzielając radość wielu, że kolejny więzień sumienia opuścił swoją klatkę, jestem jednak ostrożniejszy w moralnym stawianiu go obok Sacharowa i Sołżenicyna. Tego nie powinno się robić, tak myślę…