Źle znoszę pandemię. Nasączony obrazkami z telewizji, gdzie karetki godzinami stoją pod szpitalami, opowieści ludzi ,których dotknął już COVID, rozmijające się opinie ekspertów, nieporadność służb państwowych z premierem włącznie…Gdy dodam do tego brak codziennych kontaktów z rozrzuconą po mieście rodziną czy rzadkie wychodzenia domu – wszystko to wprowadza w poczucie bezradności, strachu i paniki. Test wypadł negatywnie, ale to nie uspakaja, we wszystkim tli się niepewność. O zdrowie najbliższych, o jutro, o tydzień, o rok. Czy jeszcze się zobaczymy ..?Jak długo to będzie trwać..? Dotknęła mnie kiedyś depresja z wersją szpitalną włącznie, jest podobnie, ale jednak nie to samo.Depresją nie można się zarazić,COVIDEM – tak. Wtedy trzymając się klamki lekarzy wierzyłem, że z tego wyjdę. Dziś ta pewność ulata.
W swoim depresyjnym życiu postawiłem na jedno: na wiedzę tych którzy mną się opiekują. To też był dziwny rodzaj wiary, bo jedni opiekowali się lepiej ,inni gorzej. Ale czegoś, jakiejś kotwicy musiałem się trzymać. Teraz taktyka jest inna,bo obserwując to, co dzieje się wokół, trudno znaleźć jakich punkt oparcia. Zarażasz, a nie wiedząc kiedy, wszystko jest online, znajomy umarł (udusił się) zanim przyjechała karetka.Itd,itd.
Ale pierwszy krok zrobiłem: odciąłem się od mediów, telewizji, radia i prasy w których są informacje, ilu przybyło,ilu ubyło…Po dwóch dniach odczułem ulgę: więcej uwagi poświęcałem tym łachom, którzy z Włochami przegrali po fatalnej grze,niż przepustowości Szpitala Narodowego. Na jedno i drugie nie miałem wpływu, ale jednak coś w głowie zaczęło się przestawiać. Trochę ulgi. Na jak długo, nie wiem.Kolejny krok: ograniczenie kontaktów telefonicznych w tymi, o których wiem, że oni tylko o koronowirusie. Mam go po uszy, więc zrezygnowałem. Nastepny krok: zadzwoniłem do przyjaciela w USA, który poza ornitologią świata nie widzi. Myślałem,że pogadamy o ptakach. Ale on zaczął gadać o koronowirusia.I wtedy odezwał się odruch typowo polski: nie tylko mnie dopadła ta obsesja, ale i jego w AMERYCE,też. Ulżyło.
A dalej zobaczymy.