"Jestem pedałem, dzisiaj się dowiedziałem, lalalala. " czy jak to leciało (Elektryczne Gitary). "Generalnie heteroseksualni mężczyźni nie czytają" - mówi Beata Stasińska, szefowa Wydawnictwa W. A. B. w Dużym Formacie GW. No to nie ma na co czekać, wychodzę z szafy. Na pocieszenie dalej w tym skądinąd bardzo ciekawym materiale znajduję przepis na książkę idealną, oczywiście dla kobiety: mąż porzuca żonę w średnim wieku (wciąż jednak atrakcyjną). Ta wyprowadza się i buduje dom ("Ja wam pokażę" Katarzyny Grocholi) lub znajduje dom ("Dom nad rozlewiskiem" Małgorzaty Kalicińskiej. A potem w domu znajduje faceta i sens życia. Jaka szkoda, że heteryk nie czyta nic poza programem telewizyjnym i biografią Playmate miesiąca, bo chętnie poznałbym również przepis na bestseller dla hetereseksualnego mężczyzny.
A propos bestsellerów. Amerykańskiemu pisarzowi i satyrykowi Allanowi Corenowi powiedziano w kilku wydawnictwach, że dobrze sprzedają się tylko książki o golfie, kotach i nazistach. Coren napisał i wydał książkę "Golf dla kotów", a na okładce umieścił swastykę. O dziwo, książka nie sprzedała się rewelacyjnie. W Polsce pewniakiem jest podobno papież. I to jest dobra wiadomość. Wystarczy wydać – najlepiej samemu, drogie to nie jest i nie trzeba się dzielić pewnymi zyskami – książkę "Ja wam pokażę nowy dom papieża nad wielkim rozlewiskiem", a potem już tylko czekać na Nike, Paszporty, laury i wieńce, o kasce nie wspominając. O nadzienie książki idealnej w ogóle nie trzeba się martwić. Wiadomo skądinąd, że sprzedające się świetnie bestsellerowe encykliki na większości półek do dziś stoją "nie śmigane". Brzegi nawet nie rozcięte. Najważniejsze, żeby ładnie sobie stały, równo i koniecznie w błyszczących okładkach. Aha, no i musi bestseller być gruby, "żeby Czytelnik miał wrażenie, że zrobił dobry zakup" (tamże, tylko dlaczego z dużej litery? I w ogóle – jaki "czytelnik"?). W USA, gdzie jak wiadomo wszystko jest możliwe, zostało to nawet odgórnie unormowane. Powieść historyczna: 500-600 stron. Powieść współczesna – o połowę cieńsza. Ja poproszę natychmiast wprowadzić jakąś Polską Normę! Oczywiście, z zachowaniem umiaru i proporcji. Ameryka większa, może sobie grubsze książki wydawać. W Polszcze niech współczesna będzie 100-200 stron, kobieca – o połowę cieńsza. Dzięki temu będzie mniej g. (grafomanii) na rynku, a więcej drzew w lasach.