Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski zdecydował, że jego resort przeznaczy 8 mln zł na zagraniczną kampanię wizerunkową Polski w związku z trzema przypadającymi w tym roku rocznicami. Czy będą to kolejne państwowe miliony wyrzucone w błoto?
W kampanii głównymi bohaterkami mają być trzy rocznice związane z najnowszą historią naszego kraju: 25 lat od obalenia komunizmu (4 czerwca), 15 lat członkostwa w NATO (12 marca) oraz 10 lat członkostwa w Unii Europejskiej (1 maja).
I stąd moje obawy, bo – z całym szacunkiem – ale kogo w wielkim świecie obchodzą nasze rocznice? Może jeszcze upadek komunizmu odbił się na kartach światowej historii, ale i o tym fakcie większość już zapomniała, a jeśli wspomina – to z nostalgią za dawnymi czasy. Ale już nasz staż w NATO czy Unii? Cóż to za „wiełkopomne wydarzenie„, jak mawiał Pawlak? Czyżby Pan Minister nadal wierzył, że Polska „pawiem narodów” jakim jest, albo i Mesjaszem? Że świętować musi 10, 15 czy nawet 150 lat swojego członkostwa w takich czy innych strukturach, a na dodatek, na takich to, historycznie przebrzmiałych faktach budować swój wizerunek?
O, przepraszam, nie tylko o historię chodzi. „Będę chciał przedstawiać Polskę jako kraj, który z sukcesem dokończył swoją transformację (…)” – powiedział Sikorski na konferencji prasowej po posiedzeniu Rady Ministrów. O jaką transformację i jaki sukces chodzi, tego już nie wyjaśnił. Pewnie to gołym okiem widać, jedynie ja zaćmę jakąś polityczną mam na obu oczach.
Na tyle jednak jeszcze widzę, że budowanie kampanii wizerunkowej na tak kruchych podstawach budzi poważną obawę, że będą to kolejne państwowe – czyli nasze – miliony wyrzucone w błoto.
foto: sxc.hu