Od razu powiem – to nie jest przepis, ani instrukcja. To jest opowieść o tym , jak przypadek odgrywa wobec człowieka rolę inspirującą.
17-tego września roku 2012 , siedziałem sobie wczesnym przedpołudniem na tarasie restauracji „Panorama” w Nowym Sączu, rozkoszując się ciepłem ; gdy wyjeżdżałem dzień wcześniej ode mnie, z Pomorza Środkowego, było potwornie zimno, dżdżysto , a tam – na Sądecczyżnie – lato, że hej ! U podnóża tarasu płynął Dunajec, obmywając wartkim nurtem śliczne okoliczności przyrody – i cóż, że prawie w centrum starego, niegdyś bajecznie bogatego grodu. Czekałem na zarządzoną na ten dzień , statutową konferencję Konfederacji Spiskiej – Polskiego Ruchu Monarchistycznego.
Przybieżała wycieczka z autokaru i cisza, w tamtej chwili, została zakłócona. Jakaś miła para w wieku postbalzakowskim, zasiadła tuż obok , dorosłe dzieciska z nimi wraz. Niebawem pojawił się kelner ; dama głosem donośnym zwracała na siebie uwagę. W pewnym momencie, przerywając grymaszenie nad menu, zapytała obsługującego, młodego człowieka :
- Proszę pana, a cóż to za rzeka płynie na dole ? -
Chłopak z kamienną twarzą , odpowiedział głośno :
- To Dunaj, łaskawa pani. – Na to dama, zwracając się do małżonka, z triumfalnym wyrazem buzi: – No i kto miał rację, stary durniu ?! – Ale ja nie o tym. Wolałbym opowiedzieć o czerwcu 2006
roku , kiedy zdarzyło mi się przeczytać przedruk z GAZETY KRAKOWSKIEJ, pomieszczony w tygodniku Angora ; był zdumiewający w treści. Opisano tam, jak grupa pasjonatów z Nowego Sącza i Krakowa, własnym sumptem i staraniem , drogą pracochłonnych studiów historycznych, odtworzyła polskie regalia koronne. W tym tzw. Bolesławową koronę.
W pierwszej chwili pomyślałem : to jest czyste wariactwo ! To nie zdarza się w wyrachowanej , cynicznej epoce ! Nie miałem racji : to był fakt, broń Boże, wcale nie medialny. Dawno, dawno temu , polskie regalia koronne ukradli Prusacy, gdy zawitali do Krakowa , ( 15.06. 1794 r.) w czas rozbiorów i klęski projektu nowoczesnego dobrze pomyślanego państwa. Polskiego. Ówczesny król w Prusiech, powołał-był nawet specjalną komisję dochodzeniową , iżby wyjaśniła, co się stało, w czym rzecz i na czyje złodziejskie dobro. Komisja owa, po żmudnych staraniach, wnikliwym śledztwie, ustaliła autorytatywnie, że nikt nic nie wie. Tak jest, mimo pewnych tropów i podejrzeń – do dziś.
Wracam do meritum opowieści. Klejnoty koronne polskie rzeczywiście odtworzono. Prywatnym staraniem, pasją, poświęceniem , prywatną kasą, uwzględniając przy tym także żmudne, ponad dwuletnie, studia przedmiotu. Repliki musiały być doskonałym odwzorowaniem oryginałów i stały się nimi. Były i są eksponowane w różnych miejscach , w pokornym, cierpliwym oczekiwaniu na zajęcie właściwego, stosownego miejsca – w Skarbcu Wawelskim. Są tego warte : na ich wykonanie poświęcono kilogram złota, kilogram srebra, kamienie szlachetne, w tym szmaragdy, szafiry , rubiny, setki pereł i … niewiarygodnie cierpliwą pracę. Regalia są darem pasjonatów dla Narodu , ukłonem w stronę majestatu Rz-plitej.
Wtedy, w czerwcu 2006 roku , zadzwoniłem po prostu do redakcji GAZETY KRAKOWSKIEJ , powołując się na dawną znajomość , ktoś miły z tamtej strony , dał mi namiar na oddział redakcji w Nowym Sączu. Stamtąd już jak po sznurku, dotarłem do pana Adama Orzechowskiego i pogadaliśmy, jak imiennik z imiennikiem , obaj w podobnym wieku i przywiązaniu do naszej dziwnej, niepojętej historii. To była długa rozmowa, którą kontynuujemy do dziś , albowiem miasto N. Sącz lubo przecudne , leży jednak daleko.
Jesienią TAMTEGO roku, na zamku w Starej Lubovni, na słowackim Spiszu , oficjalnie zawiązano KONFEDERACJĘ SPISKĄ – POLSKI RUCH MONARCHISTYCZNY ( stąd nazwa, podkreślam – stowarzyszenia obywatelskiego, nie partii ) , a jej pierwszym marszałkiem został oczywiście - pan Adam Orzechowski , inicjator i współtwórca regaliów. Przewodniczy ruchowi po dziś dzień.
Chociaż mój osobisty racjonalizm polecał zdroworozsądkowy dystans wobec idei odrodzenia Tronu Polski, duch jednak podpowiadał co innego , albowiem rzecz była tak niepowszednia i niesłychana. Duch zwyciężył ; zostałem członkiem Konfederacji, a po latach, także jego gremium kierowniczego.
Rzec by można, że to już koniec wyznania ,ale przy okazji jak nie wspomnieć o ludziach związanych bezpośrednio z odtworzeniem klejnotów koronnych ? Tego wymaga przyzwoitość relacji. Adam Orzechowski wymienia to zacne grono, godne miana REGALISTÓW POLSKICH : profesorowie, historycy sztuki Michał Rożek z Krakowa, Jerzy Lileyko z Warszawy ,Karolina i Jan Tołyszowie, Radosław Orzechowski , Paweł Mikulec , Józef Walczyk , Stanisław Nowak, były prezydent Nowego Sącza Józef A. Wiktor i Krzysztof Szmyd. A on sam ? Motorem napędzającym wg. mnie był.
Ilu jest nas Konfederatów obecnie ? Nie wiem, szacunki są zbyt dowolne, a powinna liczyć się ilość złożonych deklaracji. Czym jest Konfederacja Spiska ? Jest przedsięwzięciem obywatelskim, wbrew pozorom, wcale nie elitarnym , budującym wizję politycznej alternatywy dla współczesnej Polski . Wspierającym się o ducha i literę Konstytucji 3-go Maja ( Art. VII ) , matkę narodowego konstytucjonalizmu , do której trzeba i należy powrócić, przy redagowaniu nowej ustawy zasadniczej , pomyślanej jako dzieło dla pokoleń, a nigdy – dla doraznego interesu politycznego klik i koterii, będących akurat przy władzy, kasie i wpływach.
Pamiętajmy : Konstytucja Trzeciomajowa powiada wyraznie : suwerenem państwa jest naród. KRÓL i rząd stanowią władzę wykonawczą, my zaś, aby zakończyć dzieło odzyskiwania niepodległości , bez upodlania się wobec biurokracji brukselskiej , winniśmy Króla mieć. Bo to jest nie tylko taniej, od utrzymywania kosztochłonnej , polskiej prezydentury , to także kwestia honoru, majestatu , godności i przewidywalności państwa. Przykład cyklu nieszczęść, jakimi były kolejne prezydentury, o czymś tu przecież świadczy i czegoś jest dowodem.
Ps : Dociekliwym proponuję odszukanie pozycji książkowej - dr Janusz Miniewicz : TAJEMNICE POLSKICH KORON. wyd. Goldruk, N. Sącz 2006