z pokoju umknęło słońce
przetoczył się dzień
ciemność i cisza brzęczały w głowie
wybrzmiewał nierówny oddech i szelest pończoch
jej dłonie rwały łopatki
jego wśliznęła pomiędzy
opętani przyjemnością
przekraczali granicę w sobie samych
powieka zamknęła szczęście