który członkował zakrzepłe lato,
wbijałam oczy w pogubione nazwy
na białej kartce. Palcem zakreślałam
ślepe drogi do źródła, którego
epicentrum przeciekało rozpadlinami białka.
Widziałam próchno odrzucone lemieszem,
smakowałam słońca na winnych wzgórzach
i nadzieję odlatujących gęgaw.
Szukałam.
Teraz, gdy piszę
a lato przed zmierzchem
rozgniatam twoje słowa
łapię miarowy rytm zatokowy.
17.09.2018
Irena Otolska