Noc zaglądała łapczywie do swoich trzewi.
Nie była jednak sobą zachwycona. Czarne oblicze rzadko promieniało radością. Mimo wpatrzonych w nią wielu oczu, zachwyt wzniecały tylko skrzące gwiazdy i zimny blask księżyca.
Ukrywszy więc swój niepokój, opuściła nieboskłon. Mrokiem rozlała sie po uliczkach pustego miasteczka. W zaułku spotkała czarnego kota, który przemknął obok cicho. Śpiący jerzyk zahaczył skrzydłem i nie rzekł przepraszam, bo przecież jej nie zauważył. Zaglądać więc poczęła w okna ludzkich domostw. Tam tylko dostrzegła swoją siostrę bliźniaczkę.
Cisza i ciemność stąpały bezszelestnie, gdy w końcu natknęły się na lustra kałuż. Zanurzyły wzrok i obudziły tęsknotę za tym, co wiecznie im towarzyszyło.
Noc przymknęła więc oczy, marząc, że jeszcze kiedyś ujrzy urodę świata.