kraino Ikarów Beniowskich Don Kichotów
kraino głębokich czeluści i mętnych wód
bezużytecznych krawatów zapiętych szczelnie pod gardłem
oślepionych okien rozsuwanych kotar
martwych drzwi
tu zamek na wzgórzu wawelskim staje się karczmą
szaleństwa naznaczone są tylko pokrętną gramatyką
olbrzym zamienia się w wiatrak
niebo zamyka się ołowianą kopułą
piekło nawiedzają epoki lodowcowe
relatywizm brudu pod paznokciami zakwita różą na rozgrzanym podbrzuszu
a pijany bóg leczy cuchnącą grzybicę zapijając wódką
kieliszki tłuką się o posadzki …
kraino…
kieliszki tłuką się o posadzki stół kulawy zapada się w czeluść
kraju…
kieliszki tłuką się nocną tyralierą dłoni wzbitych w zapyziały toast
ojczyzno…
kurwa mać!
kochać cię albo rzygać …
biało-czerwoną wątrobą (?)