połykam twój język
ślinię się i zjadam sutki
odgryzam cię od środka od słowa które nigdy nie stanie się słowem
od myśli która przebiegnie obok
od liści które nigdy nie wyklują się wokół twojego pępka
tatuuję cię biorąc otrzewną za jedwab spadochronu
wnikam między oddech a upust boży jelit
wygodnie ścielę posłanie kornikom
które w twoich udach czynią zamęt
zapewniam cię – to tylko piłowanie drewna -
zapewniam cię – to tylko litość -
zapewniam cię – to nawet nie są pieszczoty
to tylko grom z palących się myśli
i jadowita nieobecność
otwarte dłonie jak krucyfiks na zimnym marmurze twoich bioder
modlą się o powietrze
modlą się o oddech
modlą się o zwiotczenie mięśni
żebro wyjęte spod serca
żebro skradzione spod serca
jak czerwona bielizna z wyprzedaży wabi krwiście
soczystym
jedwabiem
połykam cię aż do kręgosłupa
kawałek po kawałku odgryzam wspomnienia